Jeszcze kilka dni temu chorowało sześciu pracowników, teraz jedenastu. Przyjęcia pacjentów do kliniki ograniczono do przypadków nagłych. Wstrzymano też zajęcia ze studentami Akademii Medycznej.
Na dzień dzisiejszy wiadomo że choruje jednak jedenaście osób: pielęgniarki, salowe i stażystka. Jak tłumaczy prof. Tomasz Trojanowski, szef kliniki, źródłem zakażenia była chora na świerzb pacjentka. Leczenia nie można było odmówić, bo kobieta miała poważne schorzenie mózgu. Zdaniem profesora pielęgniarki przestrzegały norm sanitarnych przy pielęgnowaniu chorej. Mówi, że wiedziały o świerzbie i że zakładały rękawiczki jednorazowego użytku. Pielęgniarki, które są na zwolnieniach lekarskich twierdzą co innego. Mówią, że nie wiedziały o chorobie. Twierdzą, że objawy świerzbu pojawiły się w trakcie hospitalizacji. I dopiero wtedy założyły rękawiczki.
Kilka dni temu sanepid skontrolował klinikę. – Nie dopatrzyliśmy się uchybień. Pacjenci i personel są bezpieczni – mówi Barbara Tłuczkiewicz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
Mimo to służby sanitarne wprowadziły obostrzenia. – Do czasu wygaśnięcia ogniska choroby nakazaliśmy m.in. ograniczyć przyjęcia pacjentów do przypadków nagłych, wstrzymać zajęcia dydaktyczne dla studentów. Odwiedzin u chorych nie wstrzymaliśmy – wymienia dr Jolanta Rutkowska-Janusz, kierownik epidemiologii w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.