W przyszłym tygodniu będzie wiadomo, dlaczego pracownik fabryki wódek Stock Polska w Lublinie został przygnieciony przez maszynę. Firma twierdzi, że z urządzeniem nie było żadnych problemów.
Do wypadku doszło w środę rano.
- Mężczyzna obsługujący maszynę do pakowania chciał sprawdzi, dlaczego urządzenie stanęło przestało działać i kiedy wszedł do strefy niebezpiecznej maszyna ruszyła i został przygnieciony – wyjaśnia Goldman.
Według świadków maszyna – depaletyzator, była wtedy wyłączona. Na szczęście 26-letniemu pracownikowi nie stało się nic poważnego.
Na miejscu od razu pojawili się prokuratorzy. – Pracownik został zraniony przez maszynę o tych samych funkcjach jak podczas wypadku w ubiegłym roku. – wyjaśnia Dorota Kawa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
- Wszczęliśmy postępowanie w kierunku ewentualnego narażenia pracownika na niebezpieczeństwo – dodaje.
Stock Polska przyznaje, że do tej pory urządzenie działało poprawnie. - Maszyna, na której doszło do tego od jej instalacji ponad 1,5 roku temu, nie była przyczyną żadnych wypadków - mówi Ewelina Szymeczko z biura prasowego Stock Polska. - Pomimo że zdarzenie było niegroźne, wszystkie tego typu sytuacje traktujemy bardzo poważnie i jesteśmy w trakcie wyjaśniania przyczyny - dodaje.