Polityka Polskie Stronnictwo Ludowe zaczęło współpracować z Prawem i Sprawiedliwością – to komentarze polityków po środowym głosowaniu nad wotum zaufania dla premier Beaty Szydło. Ludowcy wstrzymali się w nim od głosu
Posłowie nad wotum zaufania głosowali w środę późnym wieczorem. Głosy „za” oddali wszyscy członkowie klubu PiS oraz dwaj posłowie niezrzeszeni. Przeciw była Nowoczesna, a w szeregach Platformy Obywatelskiej i klubu Kukiz’15 wstrzymało się po jednym pośle. Podobnie postąpił cały, liczący 16 osób klub PSL. Wywołało to spore kontrowersje, zwłaszcza w kontekście wcześniejszych decyzji PiS wobec ludowców, jak pozbawienie ich wicemarszałka Sejmu czy miejsca w komisji ds. służb specjalnych.
– Uczciwie powiem, że byłem pełen wątpliwości, ale tak zdecydował klub – mały, ale jednolity. Staramy się dawać szansę wszystkim rządom, nawet jeśli jesteśmy mocno kopani. Ale trudno być przeciwko takim propozycjom jak 500 zł na dziecko, bo wierzymy, że ta i inne zapowiedzi zostaną spełnione. Nie byliśmy za rządem, ale wstrzymaliśmy się od głosu. Liczymy, że w ten sposób później będziemy mieli większe prawo do kontroli – mówi Jan Łopata, lubelski poseł PSL.
Ta decyzja ludowców wywołała jednak lawinę komentarzy. Zdziwienia nie krył m.in. Ryszard Petru, który wczoraj był gościem Radia ZET. Zdaniem lidera Nowoczesnej, mogło dojść do spotkania PiS i PSL. – Ewidentnie sprowadzenie PSL do parteru miało spowodować, że PSL zmięknie i zacznie współpracować z PiS. Chcę wierzyć, że nie dotyczy to konstytucji – mówił Petru. – Obawiam się, że nastąpiło coś, o czym nie wiemy – dodał, podkreślając, że taka współpraca może oznaczać koniec PSL.
– PiS robi wszystko, żeby zmarginalizować, wręcz wyeliminować ludowców. Wstrzymanie się od głosu było co najmniej dziwne i tak jest to odbierane przez większość posłów. Trudno powiedzieć, czy był to sygnał dotyczący przyszłej współpracy, ale nie jest to wykluczone – mówi nam anonimowo jeden z lubelskich parlamentarzystów.