Ratusz tłumaczy się z opłaconych służbowymi kartami wydatków w restauracjach. Kolacja za 590 zł to "kontynuacja rozmów z przedsiębiorcami, 161 zł wydano przy dyskusji o przyszłości Zakładów Tytoniowych. - Tu nie ma żadnej sensacji - mówi prezydent.
- Wydatki w lokalach w Lublinie nie są związane z podróżami służbowymi. Chcemy wiedzieć, co to za wydatki i z jakiej okazji - mówił Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolności.
Rachunek za ponad 2 tys. złotych z restauracji "Ulice Miasta” to efekt przyjęcia gości z partnerskich miast z Ukrainy: Iwano-Frankowska, Lwowa, Łucka, Równego i Tarnopola. Rozmowy miały miejsce po konferencji dotyczącej wydarzeń na Ukrainie w grudniu ub. r.
Na przeszło 1000 zł opiewa rachunek z restauracji 16 Stołów wystawiony w niedzielę. Ratusz tłumaczy to spotkaniem po obchodach 73. rocznicy zbrodni w Katyniu z udziałem oficjeli oraz przedstawicieli rodzin katyńskich.
W wykazie jest też 590 zł zostawione "U Fotografa”. Z opisu faktury wynika, że spotkanie prezydenta, przewodniczącego Rady Miasta i przedsiębiorców po Gali Biznesu to "kontynuacja rozpoczętych podczas gali rozmów na temat projektów i działań miasta na rzecz przedsiębiorców”.
Ratusz stwierdza, że w takich wydatkach nie ma żadnej sensacji, a urzędnicy mówią wprost: z ważnymi gośćmi nie wypada dyskutować przy słonych paluszkach i wafelkach, lepiej zapłacić ich do restauracji, a za taką kolację jakoś trzeba zapłacić.
- To normalne w każdej firmie, że za służbowe spotkanie płaci się kartą. To zwykłe narzędzie realizacji wydatków - mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. - Nie jest właściwe stawianie sprawy w ten sposób, że to jakieś przywileje dla rządzących. I nie zgadzam się z przedstawianiem tych danych, jako ujawnianiem sekretów. Tu wszystko jest jawne, nie ma żadnej wiedzy tajemnej i nie ma potrzeby szukania dodatkowych emocji.
Ogółem Urząd Miasta ma 19 służbowych kart, kolejne dwie są w rękach przewodniczącego Rady Miasta i jego zastępcy. Od początku zeszłego roku przy ich pomocy wydano prawie 280 tys. złotych.