Mieszkańcy zniszczonej kamienicy przy ul. Krochmalnej mogą liczyć na pomoc w odnowieniu budynku. Gmach niszczeje, bo od miesięcy przykryty jest jedynie folią. Konserwator zabytków zgodził się dofinansować remont.
Kłopoty zaczęły się w ubiegłym roku, kiedy mieszkańcy zebrali pieniądze na wymianę dachu. Z firmą zarządzającą budynkiem uzgodnili, że prace ruszą latem. Wykonawca rozpoczął remont we wrześniu. Po dwóch miesiącach wstrzymał prace i do dziś ich nie skończył. Lokatorzy zainwestowali w remont blisko 100 tys. zł. Na kolejną firmę ich nie stać.
– Mogą otrzymać od nas 25 tys. zł dofinansowania – mówi Halina Landecka, Wojewódzki Konserwator Zabytków. – Decyzja już zapadła. Czekamy jedynie na podpisanie umowy. Warunkiem przekazania pieniędzy, jest zebranie przez inwestora wkładu własnego.
To może potrwać. – Zastanawiamy się, jak zdobyć pieniądze – mówi Mieczysław Siedlecki, mieszkaniec kamienicy. – Musimy zrobić dokładny kosztorys i chyba weźmiemy kredyt. Środki z własnego funduszu już zainwestowaliśmy. Innej drogi nie widzę, bo nie możemy wiecznie mieszkać pod folią.
Mieszkańcom udało się już doprowadzić do zmiany kierownika budowy. Mimo to, prace nie ruszyły. Lokatorzy zapowiadają, że nie będą dłużej czekać.
– Zobaczymy co będzie po świętach – dodaje Siedlecki. – Jeśli wykonawca nie zabierze się do pracy, skierujemy sprawę do sądu. To chyba jedyny sposób, bo interwencje w urzędach nic nie dały.
Urzędnicy tłumaczą, że nie mogą zmusić wykonawcy do wznowienia prac. Nawet, jeśli przedłużanie remontu doprowadziło do uszkodzenia budynku.
– Ta sprawa może być rozstrzygnięta jedynie na drodze sądowej – mówi Robert Lenarcik, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. – Poza tym do tej pory nie wpłynęło do nas żadne oficjalne zgłoszenie o szkodach w budynku.
Kamienica pochodzi z 1902 roku. Formalnie wymiana dachu prowadzona jest pod nadzorem konserwatora zabytków. Nie oznacza to jednak, że konserwator może zmusić wykonawcę do dokończenia prac. Urzędnicy sprawdzają jedynie, czy remont jest prowadzony zgodnie z projektem.