Rodzice uczniów z dwóch lubelskich szkół domagają się, żeby Ratusz przywrócił tam stołówki dofinansowane przez miasto. Zbierają podpisy pod projektem obywatelskiej uchwały w tej sprawie.
– Rozesłałam już e-maile do wszystkich rodziców w naszej szkole. Chcemy zaangażować jak najwięcej osób – zapowiada Małgorzata Ciesielska, przewodnicząca rady rodziców w Zespole Szkół nr 5 przy ul. Rzeckiego.
– Żeby projekt trafił na posiedzenie Rady Miasta, potrzebujemy tysiąca podpisów – dodaje Paweł Reja, przewodniczący rady rodziców w Zespole Szkół nr 4 przy ul. Tumidajskiego. – Ale niektórzy twierdzą, że zbierzemy nawet 5 tysięcy. Sprawa jest ważna.
A dotyczy obu wspomnianych zespołów.
W 2003 r. miejscy radni zgodzili się, żeby stołówki w tych szkołach oddać w ajencję. – Kuchnię prowadzi ta sama pani, co wcześniej – mówi Ciesielska. – Tyle że wcześniej stołówka dostawała dopłaty z miasta, rodzice płacili 2,70 zł za tzw. wsad do kotła (czyli produkty, z których przygotowywane są posiłki – red.). Teraz płacimy za wszystko: produkty, wynagrodzenie personelu stołówki i jej utrzymanie.
W ZS nr 5 obiad kosztuje 6,80 zł. – Za szklankę kompotu dziecko płaci 1 zł – podkreśla Ciesielska. W ZS nr 4 na obiad trzeba wydać 5,70 zł lub 6, 50 zł. – Różnica jest na tyle duża, że z 400 dzieci, które przed oddaniem stołówki w ajencję jadły obiady, teraz korzysta z nich tylko połowa – wylicza Reja.
– Walczymy nie tylko o niższe ceny obiadów. Ale przede wszystkim o dzieci, których na nie nie stać – podkreśla Reja. – I o sprawiedliwe traktowanie uczniów we wszystkich miejskich szkołach – dodaje Ciesielska.
Są stołówki prowadzone przez same szkoły i dotowane przez miasto, np. ZS nr 8 i ZS nr 2.
Tam obiad kosztuje od 2, 80 do 4,50 zł. Dlatego rodzice z "4” i "5” napisali do rzecznika praw dziecka. A teraz przy pomocy projektu obywatelskiej uchwały – domagają się przywrócenia tańszych obiadów w swoich szkołach.
– Taka propozycja pojawiła się już w ub. roku – zauważa Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik Urzędu Miasta. – Wtedy sprawa trafiła do komisji Rady Miasta, które zaopiniowały ją negatywnie. Przy ogólnej tendencji do szukania oszczędności radni uznali, że przywrócenie i prowadzenie tych stołówek na starych zasadach byłoby zbyt kosztowne.
Jak będzie teraz? – Zdecyduje Rada Miasta – zapowiada Mieczkowska-Czerniak. – To od radnych będzie zależało, czy miasto na to stać.
Podpisy pod obywatelskim projektem uchwały mają być zbierane do połowy kwietnia.