Mieszkańcy ulicy Szmaragdowej pokłócili się o parking. A Spółdzielnia Mieszkaniowa "Czuby”, zamiast ich pogodzić, dolała oliwy do ognia.
- Nie było łatwo, ledwo uzbieraliśmy 58 osób i zorganizowaliśmy składkę - opowiada pan Jerzy. Jak inni nasi rozmówcy prosi o anonimowość, bo nie chce awantur z sąsiadami.
Czas mijał, samochodów przybywało i nagle na osiedlu zaczęło się robić ciasno.
- Teraz ci, którzy się do nas nie dołączyli, też chcą korzystać z parkingu - denerwuje się pan Krzysztof. - Mam do tego prawo. Wykupiłem mieszkanie wraz z prawem do gruntu - przekonuje parkujący "na dziko” pan Mirosław.
Z mieszkańcami spotkaliśmy się na spornym parkingu. Przekrzykiwali się, padały mocne słowa. Pojawił się jednak pomysł, jak można rozwiązać problem. Obok ogrodzonego parkingu jest ogólnodostępny plac, na którym stają samochody.
- Wystarczy, żebyście zrobili zrzutkę i będzie problem z głowy. Nie musicie nawet ogradzać, z boku rosną drzewa, więc wystarczy postawić szlaban na wjeździe - podpowiada pan Krzysztof.
Znaleźli się już ludzie, którzy chcą pójść śladem swoich sąsiadów i ogrodzić parking. Na przeszkodzie stanęła jednak rada osiedla Widok. Uznała, że chętnych jest za mało i pod koniec września zdecydowała: trzeba zdemontować płot otaczający parking i zrobić z niego ogólnodostępny.
Skąd taki pomysł? - Na 54 mieszkania, które nie posiadają miejsc postojowych na ogrodzonym parkingu, tylko 31 mieszkańców podpisało oświadczenia w sprawie przystąpienia do zagospodarowania i finansowania drugiej części parkingu - tłumaczy nam na piśmie Anna Urbanek, wiceprezes SM "Czuby”. - To absurd.
Władze spółdzielni zamiast nam pomóc, robią jeszcze większy bałagan. Czym sobie zasłużyliśmy na likwidację ogrodzonego parkingu? - denerwują się mieszkańcy i przypominają, że przecież wyłożyli pieniądze na przedsięwzięcie.
- Skoro zgłosiło się mało osób, to przecież można postawić płot tylko na części parkingu.