Zatrudnieni w Tesco mają szansę na podwyżki i lepsze warunki pracy. Firma zgodziła się na rozpoczęcie negocjacji w tej sprawie. Chwilowo, w firmie nie będzie więc żadnych protestów.
– W Lublinie czy na Śląsku kasjerki zarabiają najmniej, tylko 1877 zł brutto. W innych regionach pensje kasjerek są wyższe. Tak być nie powinno – wyjaśnia Elżbieta Fornalczyk, przewodnicząca "Sierpnia 80” w Tesco Polska.
Związkowcy spotkali się z kierownictwem Tesco. Firma zgodziła się na rozmowy.
– Jest wola negocjacji w sprawie wszystkich postulatów – zapewnia Fornalczyk. – To dla nas bardzo miłe zaskoczenie. Myślę, że firma podchodzi do sprawy poważnie i uda nam się wypracować kompromis. Zaplanowaliśmy już kolejne spotkania, podczas których będziemy rozmawiać o szczegółowych rozwiązaniach.
Jedną z pierwszych spraw do omówienia będą normy skanowania dla kasjerek. Obecnie to 1500 produktów na godzinę. Zdaniem związkowców, norma nie powinna przekraczać 1200 produktów.
– Obecne normy wymuszają kasowanie klienta za klientem i zakupy się mieszają – dodaje Formalnczyk.
– Jak odchodzę od kasy jestem cała zalana potem. Nie daję rady w takim tempie pakować zakupionego towaru. Mam dość – pisała na naszym portalu pani Wanda.
Sami związkowcy domagają się również zwiększenia liczby etatów. Ich zdaniem niski poziom zatrudnienia sprawia, że wydłużają się kolejki do kas. Pracownicy buntują się także przeciwko obowiązkowi namawiania klientów na wyrabianie kart Club Card. Kasjerki nie chcą być traktowane, jak "roboty i akwizytorzy”. Sprawa kart ma być jedną z pierwszych, omawianych podczas negocjacji. Związkowcy szacują, że na efekty rozmów trzeba będzie poczekać 2 – 3 miesiące.
Nie wiadomo, na jakie ustępstwa pójdzie Tesco. Przedstawiciele firmy przypominają jednak, że pod koniec ubiegłego roku większość pracowników otrzymała podwyżki rzędu 3–4 procent. W tej chwili minimalna płaca w sklepach brytyjskiej sieci wynosi 1877 zł brutto. Do tego można doliczyć świadczenia socjalne, na które tyko w ubiegłym roku przeznaczono 31 mln zł.