Są już darmowe worki na suche liście kasztanowców, które trafią do pieca wraz z zimującymi na nich poczwarkami szkodnika niszczącego te drzewa. Za worki, ich odbiór od mieszkańców i utylizację płaci miasto. Wystarczy tylko zgrabić i spakować liście.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Palenie suchych liści ma pomóc w walce z niszczącym drzewa szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem. To właśnie w liściach przeczekuje zimę około 90 do 95 proc. poczwarek. Wiosną wyspane szrotówki będą mogły wznowić niszczycielską działalność, chyba że wcześniej zostaną zniszczone. Dlatego mają trafić do pieca.
Żeby pozbyć się ich spod swoich drzew wystarczy zadzwonić pod numer 81 532 38 12, zarezerwować worki i zgłosić się po nie na Misjonarską 20 do Miejskiego Przedsiębiorstwa Zieleni, które potem odbierze od nas liście i wywiezie do spalenia. Miasto ma do rozdania 3 tys. worków, po które mieszkańcy (ale też szkoły i instytucje użyteczności publicznej) mogą się zgłaszać przez miesiąc. Później reszta worków trafi do chętnych spółdzielni mieszkaniowych.
Niszczenie liści to tylko jedna z metod walki ze szkodnikiem, który trafił do Polski pod koniec lat 90., najprawdopodobniej z Bałkanów.
– Szrotówek pojawił się bardzo szybko i nasza przyroda nie miała czasu na znalezienie mu naturalnych wrogów. Trzeba dać jej czas na znalezienie chorób, które będą niszczyć szrotówka, na to, by zasmakowały w nim ptaki. Sikora już się nim zajada – mówi Józef Piotr Wrona z Biura Miejskiego Architekta Zieleni.
Dopóki przyroda nie załatwi sprawy sama, najważniejszym wrogiem szrotówka pozostaje człowiek, a jego sukcesy w tej walce widać gołym okiem. – I to z roku na rok – podkreśla Wrona.
– Gdy tylko szkodnik trafił do Lublina, to większość drzew była brązowa już w końcu czerwca. Pięć lat temu to się przesunęło do przełomu lipca i sierpnia, a w tym roku wiele drzew było zielonych jeszcze we wrześniu – dodaje. Dłużej zielone kasztanowce nie tylko wyglądają ładniej, ale też lepiej mogą się przygotować do zimy.
W Lublinie rośnie około 10 tys. kasztanowców białych, które w przeciwieństwie do tych czerwonych nie są odporne na działalność szkodnika. Na ich pniach miasto mocuje wiosną lepkie opaski, do których mają się przykleić owady. Zabiegowi poddawanych jest około 2 tys. drzew. Podobne opaski zakładane są również jesienią, tyle że wyżej, w koronach. Dopełnieniem tych zabiegów jest palenie liści.
Zwalczanie szkodnika na kasztanowcach rosnących na miejskich terenach kosztuje około 60 tys. złotych, zaś połowę tej kwoty wykłada Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Będą sprawdzać
Do rozdawanych za darmo worków nie można pakować niczego poza suchymi liśćmi kasztanowców. Miasto zapowiada, że będzie wyrywkowo sprawdzać ich zawartość, by akcja nie była wykorzystywana przez osoby chcące się pozbyć innych liści, a nawet śmieci.