– Miałem obowiązek w ten sposób postąpić, bo tak dyktowało mi sumienie i wiedza o policjancie, z którym współpracowałem przy rozpracowywaniu poważnych przestępczych grup – mówi poseł.
Krzysztof M. został aresztowany w sobotę przez Sąd Rejonowy w Katowicach pod zarzutem wzięcia łapówki, utrudniania śledztwa oraz nielegalnego posiadania broni. Półtora roku temu obciążył go były podwładny Marcin L., który zeznawał na procesie dotyczącym napadu
w Trzcińcu pod Lubartowem. Marcin L. jest jednym
z głównych oskarżonych w procesie grupy policyjno-złodziejskiej, która zajmowała się kradzieżami samochodów.
Krzysztof Rutkowski, właściciel znanego w kraju biura detektywistycznego, współpracował z Krzysztofem M. m.in. w sprawie porwań w Wyszkowie i uprowadzenia 17-letniego lublinianina. – To był bardzo porządny i bezkompromisowy glina – uważa poseł – Aresztowano go tylko na podstawie pomówień,
w taki sposób można przyjść i wsadzić każdego.
W poręczeniu poseł napisał, że ręczy za to, że Krzysztof M. będzie się stawiał na każde wezwanie do prokuratury i nie będzie utrudniał postępowania.
– Ja tego tematu nie odpuszczę – zapowiada detektyw.
Poseł Rutkowski krytykuje też sposób, w jaki policjant został zatrzymany.
– Przyjechała po niego brygada antyterrorystyczna – oburza się. – Można go było wezwać na przesłuchanie
i sprawę załatwić w sposób cywilizowany.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że podobne poręczenia mogą też wpłynąć od wysokich rangą funkcjonariuszy policji. Lubelscy policjanci o Krzysztofie M. mówią tylko nieoficjalnie.
– To niemożliwe, żeby postępował tak, jak się mu zarzuca – podkreślają.