Do Sądu Okręgowego w Lublinie wróci sprawa dr Stefana N., neurochirurga oskarżonego o błąd w sztuce, w wyniku którego zmarła 8-letnia dziewczynka z krwiakiem mózgu.
W sierpniu 2005 r. na oddział neurologiczny szpitala dziecięcego w Lublinie pogotowie przywiozło 8-letnią dziewczynkę z bólami głowy i odwodnieniem.
Z akt sprawy wynika, że Stefan N., dyżurujący w ten weekend lekarz, nie przeprowadził szczegółowego wywiadu, a jedynie zbadał tętno dziecka, ciśnienie i temperaturę. Nakazał też badania krwi i moczu. Zignorował prośbę matki o badanie tomografem mózgu dziewczynki, bo - jak mówił - podejrzewał cukrzycę. Na noc zarządził kroplówkę z glukozą. Mimo że dziewczynka wymiotowała nocą, nie sprawdził osobiście co się dzieje, nie zmienił też kroplówki. Miesiąc później dziecko zmarło, bo przeprowadzone później badanie tomograficzne wykazało wielki krwiak na mózgu dziecka. Prokuratura oskarżyła lekarza uznając, że szybkie badanie tomograficzne mogłoby zwiększyć szanse dziecka na ratunek.
Sądy różnych instancji już siedmiokrotnie zajmowały się sprawą lekarza, a ich rozstrzygnięcia opierały się na różnych w treści opiniach biegłych neurologów. We wrześniu 2010 r. Sąd Okręgowy w Lublinie wyrok skazujący zmienił na uniewinnienie. Od tego orzeczenia odwołał się Rzecznik Praw Obywatelskich, a SN rozpoznał jego kasację w czwartek.
"Za kartami tej sprawy kryje się ludzki dramat - śmierć dziecka. Mamy tu do czynienia z bylejakością leczenia szpitalnego. Zawód lekarza jako zawód szczególnego zaufania za zadanie ma nie tylko nie szkodzić, ale też odsuwać grożące niebezpieczeństwo" - mówił w Sądzie Najwyższym pełnomocnik RPO Sławomir Kaźmierczak. W imieniu RPO wnosił o uchylenie wyroku uniewinniającego lekarza i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania w Sądzie Okręgowym w Lublinie.
"Nie znalazłam w sobie dostatecznego przekonania, że wyrok uniewinniający jest słuszny" - mówiła prokurator Małgorzata Wilkosz-Śliwa, przyłączając się do wniosku RPO. Jak podkreśliła, opinie trzech biegłych neurologów są ze sobą sprzeczne, a sąd nie dążył - choć powinien - do wyjaśnienia tych sprzeczności.
Adwokat przypomniał też - co wiadomo z akt - że krwiak mózgu, z jakim dziewczynka trafiła do szpitala, był "bardzo masywny" i nie wiadomo do końca, dlaczego się pojawił. "Dziecko po prostu bawiło się na podwórku, nie stało się nic szczególnego, gdy zasłabło" - dodawał. W jego ocenie "uratowanie tego dziecka nie było w mocy ludzkiej ani współczesnej medycyny".
SN zdecydował o uchyleniu wyroku uniewinniającego i nakazał lubelskiemu SO ponowne skonfrontowanie biegłych lekarzy. Jak podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku prezes Izby Karnej SN Lech Paprzycki, lubelski sąd będzie musiał - na podstawie ponownego przesłuchania biegłych - ocenić, czy była szansa uratować dziecko. "Aspekty moralne tej sprawy są oczywiście ważne, ale rację ma obrońca oskarżonego, że ta sfera pozostaje obok tej sprawy, a dziecku życia to nie wróci. My musimy dokonać oceny prawnej" - podkreślił.