Nagle usłyszeliśmy straszny huk, zaczęła pękać ściana. Z sufitu zaczęło się sypać – opowiada pan Zdzisław. Eksperci wyjaśnią, dlaczego w czasie rozbiórki kamienicy przy Kowalskiej ucierpiał sąsiedni dom i jego lokatorzy. Na razie prace wstrzymano.
– Najemczyni lokalu została przeniesiona do hotelu, a my na zlecenie Radbudu zabezpieczyliśmy ściany mieszkania – mówi Adam Frączek z ADM „Centrum”, administratora budynku przy Lubartowskiej.
Nikt nie czuje się odpowiedzialny za wypadek. Wykonawca nie przyznaje się do winy, a zarządca rozbieranego budynku, którym jest spółka Kamienice Miasta twierdzi, że nie ma niebezpieczeństwa dla ludzi, którzy mieszkają przy Lubartowskiej. – Podczas rozbiórki zdarzają się różne rzeczy. Ale tutaj nie ma żadnego zagrożenia – twierdzi Wiesław Borkowski, dyrektor spółki Kamienice Miasta.
– Właśnie wydałem postanowienie o wstrzymaniu robót rozbiórkowych budynku przy Kowalskiej – mówi Stanisław Bicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. – Stwierdziłem, że istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi i mienia w sąsiadującej z rozbieranym budynkiem oficynie przy Lubartowskiej.
Postanowienie nakłada na inwestora obowiązek przedłożenia w ciągu 30 dni ekspertyzy technicznej, określającej przyczyny awarii i sposób jej usunięcia.
Czy na czas budowy nie trzeba było przenieść lokatorów z kamienicy sąsiadującej z wyburzanym budynkiem? Zarządca kamienicy przy Kowalskiej 4c twierdzi, że nie. Od lubelskich rzeczoznawców budowlanych dowiedzieliśmy się, że w projekcie rozbiórki budynku muszą być ujęte zabezpieczenia sąsiadujących budowli. Szczególnie w tych starych i zamieszkanych przez ludzi kamienicach jest to niezbędne. Innego zdania jest inwestor. – Mamy projekt rozbiórki, a jeśli chodzi o projekt zabezpieczenia sąsiadujących obiektów, to nie było takiej potrzeby. Jest tylko zapis, żeby pewne roboty wykonywać ręcznie. Wszystkie nasze dokumenty zostały zresztą zatwierdzone przez nadzór budowlany – twierdzi Borkowski. – Czy była potrzeba projektu szczególnych zabezpieczeń, to wyjaśni ekspertyza, którą poleciłem zrobić – mówi Stanisław Bicz.