Prawosławna Diecezja Lubelsko-Chełmska kontra sanepid, a w tle pochówek mniszki z monasteru. Sprawa dotyczy nakazu ekshumacji i przeniesienia zwłok 89-latki z miejsca, w którym została pochowana roku temu, na zwykły cmentarz.
Sprawa w sądzie dotyczyła zeszłorocznego pochówku prawosławnej mniszki na terenie Prawosławnego Żeńskiego Monasteru Opieki Matki Bożej w Turkowicach niedaleko Hrubieszowa.
– Osoba konsekrowana musi zostać pochowana na terenie monasteru, na cmentarzu klasztornym. A ponieważ stary cmentarz został sprzedany przez starostwo powiatowe osobie prywatnej, to pochowanie mniszki w tym miejscu nie było możliwe – tłumaczy Andrzej Boublej, rzecznik prasowy Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej.
Dekretem arcybiskupa został ustanowiony nowy cmentarz – na działce należącej do klasztoru. – Pochówek mniszki w marcu 2021 r. był pierwszym w tym miejscu – dodaje rzecznik Boublej.
Jednak zdaniem sanepidu w tym miejscu chować ludzi nie wolno. Powiatowy inspektorat sanitarny nakazał więc parafii ekshumację zwłok i przeniesienie ich na „zwykły” cmentarz. Monaster i prawosławna diecezja się z tą decyzją nie zgodziły. Odwołały się do wojewódzkiego inspektoratu, ale ten postępowanie umorzył.
Diecezja poszła więc do sądu, gdzie dowodziła, że jest stroną w tej sprawie, więc może się od decyzji sanepidu odwoływać.
Na czwartkowej rozprawie Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał rację diecezji i uchylił zaskarżoną decyzję. Sanepid ma też pokryć koszty postępowania (ok. 700 zł).
Jerzy Marcinowski, sędzia WSA, uzasadniając wyrok: – Prawosławny Żeński Monaster w Turkowicach położony jest na nieruchomości, która stanowi własność Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej. To jest niesporny fakt. Niesporne jest też to, że inicjatorem pochówku mniszki był abp Abel, który wydał stosowny dekret o funkcjonowaniu cmentarza.
Co dalej? – Organ drugiej instancji (Wojewódzka Stacja Sanitarno Epidemiologiczna w Lublinie – red.) będzie musiał teraz pochylić się nad odwołaniem zarówno klasztoru jak i diecezji od decyzji powiatowego inspektora – tłumaczy mec. Andrzej Chadaj.
W czwartek w sądzie w Lublinie nie było nikogo ani z WSSE w Lublinie ani PSSE w Hrubieszowie. Skontaktowaliśmy się z tymi instytucjami telefonicznie. – Sprawa jest w toku. Nie udzielam informacji, chyba, że przyśle pani pytania na piśmie – mówi Ewa Krasnopolska, dyrektor PSSE w Hrubieszowie, zastrzegając, że w czwartek odpowiedzi na pytania nie udzieli.
Czekamy też na odpowiedzi ze stacji wojewódzkiej.