– Bractwo Miłosierdzia, a tego miłosierdzia tam nie widać – skwitował Paweł Policzkiewicz, szef lubelskiego sanepidu. Inspektorzy zamknęli kuchnię w Ośrodku Wsparcia dla Osób Bezdomnych Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta przy ulicy Dolnej Panny Marii.
– Ściany nie są otynkowane, sypie się z nich farba. A naczynia, w których było przygotowywane i podawane jedzenie, były brudne - mówi Policzkiewicz.
Kierownik ośrodka wsparcia tłumaczy się, że jedzenie przygotowywane jest na miejscu i dlatego nie jest oznakowana. – Obiady przywozimy w termosach z jadłodajni z ulicy Zielonej. Tylko kanapki czy suchy prowiant są przygotowywane na miejscu – mówi Adam Janasz.
W schronisku, które prowadzi Bractwo przy ulicy Dolnej Panny Marii mieszka 35 mężczyzn. 25 zajmuje miejsca w noclegowni. – Staramy się im zapewnić warunki jak w domu. Wydajemy posiłki trzy razy dziennie, takie, na jakie nas stać – tłumaczy Janasz.
– Do ośrodka przychodzą osoby chore, które tym bardziej potrzebują warunków higienicznych – zaznacza dyrektor lubelskiego sanepidu. – Chcieliśmy uniknąć zamykania kuchni, ale ze względu, że nie była ona zarejestrowana, nie mogliśmy pójść na taki krok.
Kuchnia będzie mogła działać w momencie, kiedy zostaną naprawione wszelkie niedociągnięcia i zostanie zarejestrowana w bazie sanepidu. Schronisko będzie się też musiało pozbyć wszelkich przeterminowanych produktów.