Nowy szef sanepidu zamknął już trzy znane lokale w Lublinie. I na tym może się nie skończyć.
- Specjalnie mówię o tym głośno. Nie chodzi nam o karanie i zamykanie, lecz o to, by restauratorzy bez przerwy dbali o czystość. Często wystarczy szmata, woda, mydło. Nie powiem, kiedy tam pójdziemy. Może za godzinę, może za miesiąc.
Tylko w maju inspektorzy napiętnowali renomowaną "Gospodę u Alfreda”, "Sfinksa”, "Atmosferę”. Pierwszą zamknęli po obejrzeniu w Internecie filmu z polowania na szczury na zapleczu restauracji. Po dwóch dniach sprzątania i deratyzacji można ją było otworzyć. Dwie pozostałe miały brudne zaplecza.
Zdaniem Michała Bonikowskiego, właściciela "Atmosfery”, rażących zaniedbań u niego nie było.
- Od godziny 17 do drugiej w nocy, doprowadziliśmy lokal będący w dobrym stanie do stanu idealnego. Przyszli znowu, pozwolili otworzyć.
Restauratorzy się boją. - Panuje lęk - przyznaje Paweł Słonczewski, właściciel popularnych "Ulic Miasta” i "Old Pubu”. - Pracuję w branży od wielu lat. Nigdy nie zamykano lokali. Były mandaty za usterki, ale zawsze dostawaliśmy ostrzeżenie i czas na ich usunięcie. Jak sanepid chce coś znaleźć, zawsze znajdzie.
Podobnie mówi Agnieszka Sokołowska, kierowniczka oberży "Złoty Osioł”. - Decyzje o zamknięciu lokali są przesadzone. Powinny być stosowane w ekstremalnych przypadkach, np. zatrucia - uważa.
Marian Koczorowski, właściciel "Karczmy Rzym”, chciałby być w porządku względem kolegów restauratorów, ale mówi, że pewne rzeczy są w gastronomii niedopuszczalne.
- No, skoro gdzieś tam szczur biegał… - mówi. - Słusznie, że sanepid wymaga podstaw. Niektóre przepisy są nieżyciowe, ale chyba nie o takie ostatnio chodziło.
Za co zamkną
• gryzonie
• owady
• złe przechowywanie produktów łatwo
psujących się
• brud
• brak wody lub brudna woda.