11-letni Sebastian będzie mieszkał u swej babki – zdecydował dzisiaj Sąd Rejonowy w Lublinie. Niezadowolenia z takiej decyzji nie kryją jego rodzice, którzy od tygodni remontują dom, żeby stworzyć dziecku lepsze warunki.
- Sebastian opuści teraz pogotowie opiekuńczo -wychowawcze i będzie przebywał w rodzinie zastępczej w czasie trwania postępowania – mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Sąd zwrócił się jeszcze o aktualny wywiad środowiskowy o warunkach mieszkaniowych rodziców. Opinię w sprawie dziecka ma też wydać Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno Wychowawczy. Gdy dokumenty nadejdą wyznaczy kolejną rozprawę, na której prawdopodobnie sprawa się zakończy.
Rodzice Sebastiana po wyjściu z sali rozpraw nie kryli, że liczyli, że odzyskają dziecko.
- Myślałem, że z sądu przyjedziemy z nim do domu – mówi Dariusz Kita, ojciec dziecka. – Zrobiliśmy wszystko co chcieli: konkubina się leczy, dom odremontowaliśmy. Syn wciągu trzech miesięcy będzie chodził do trzeciej szkoły. Czy to jest mądre? A tych biegłych to nie można powołać jakby dziecko byłoby przy nas?
Postępowanie sądowe toczy się od kilku miesięcy i dotyczy ograniczenia praw rodzicielskich nad dzieckiem. Rozpoczęło się od tego, że sąd kazał umieścić chłopca w domu dziecka. Chłopiec został zabrany tam ze szkoły.
Wszystko dlatego, że 11-latek mieszkał w bardzo złych warunkach: w niewykończonym i pozbawionym bieżącej wody domu w podlubelskiej Bystrzycy Nowej. Choroba przeszkadza cierpiącej na depresję matce utrzymać porządek. Ojciec przeszedł niedawno amputację nogi.
- Dużo się w nim zmieniło, założono instalację wodną, elektryczną, ocieplono ściany, założono nowe okna – wylicza Paweł Frączek, dyrektor domu dziecka przy ul. Pogodniej w Lublinie, którego pracownicy byli niedawno u rodziców chłopca.
Matka z dziadkiem często odwiedzają Sebastiana w placówce, przywożą też ojca, którzy uczestniczy w zajęciach dla rodziców podopiecznych domu dziecka. Uczy się jak sprawować opiekę nad dzieckiem.