Na filmie z monitoringu widać, jak Ireneusz B. przez długi czas na próżno czeka na sędziowskie orzeczenie w jego sprawie. W tym czasie pani sędzia była w swoim pokoju
Do nietypowej sytuacji doszło w lipcu ub. roku w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód. Ireneusz B. występował na posiedzeniu jako pokrzywdzony w sprawie o oszustwo. Na koniec sędzia zdecydowała, że po godzinie ogłosi orzeczenie. Mężczyzna w wyznaczonym czasie pojawił się przed salą rozpraw. Nikt go jednak na ogłoszenie orzeczenia nie poprosił. To, jak długo czekał, pokazał monitoring z sądowego korytarza. Nagranie było dowodem w procesie dyscyplinarnym.
Okazało się, że sędzia, która rozpoznawała sprawę, w tym czasie była w swoim pokoju. Nie zeszła jednak na salę rozpraw, żeby powiedzieć, jaką wydała decyzję.
– To wynikło z zaniedbania – przyznała wczoraj na rozprawie dyscyplinarnej. – Poleciłam protokolantce,
żeby poinformowała mnie, gdy pod salą pojawi się strona tego postępowania. Nie miałam takiej informacji, uznałam, że nikt się nie stawił.
– Obowiązek publicznego ogłoszenia postanowienia spoczywał na sędzi – stwierdził Piotr Morelowski, zastępca rzecznika dyscyplinarnego w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Domagał się ukarania sędzi upomnieniem.
Sąd wysłał potem Ireneuszowi B. postanowienie, które zapadło w jego sprawie. Było dla niego niekorzystne, bo umarzało proces, w którym występował jako ofiara oszustwa. Skutecznie zaskarżył tę decyzję. Sąd Okręgowy w Lublinie uchylił umorzenie.