Wybierane wiaderkami szambo cuchnie nie do wytrzymania. A toaleta jest na podwórku. Tak żyje w naszym mieście wiele rodzin. Ale miasto nie umie sobie z tym problemem poradzić.
Miasto nie poradziło sobie z tym problemem. – W ciągu dwóch lat zlikwidowaliśmy szamba w trzech budynkach – wylicza Artur Cichoń, rzecznik prasowy Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Dlaczego tak mizernie?
– To inwestycja, więc pieniądze dostajemy z budżetu miasta. A tych jest o połowę mniej, niż zgłaszamy – tłumaczy Cichoń. Likwidacja szamba pochłania 30–50 tys. zł. W 2005 roku ZNK miał 1,5 mln zł, ale na dwie konkretne inwestycje.
Problem nie tylko w miejskiej kasie. Na 24 budynki zarządzane przez ZNK 15 ma prywatnych właścicieli. – Nie możemy wydawać publicznych pieniędzy na prywatne budynki – mówi Cichoń.
– Zrobiliśmy kanalizację na wielu ulicach, przy których są szamba np. na Łęczyńskiej, Drewnianej czy Biłgorajskiej. Jednak to prywatni właściciele budynków powinni wyłożyć pieniądze na budowę przyłączy – mówi Henryk Korczewski, dyrektor Wydziału Strategii i Rozwoju w lubelskim magistracie.
– Część budynków z szambami jest na terenach przewidzianych pod inwestycje (np. przy Nałęczowskiej 20–22) i tam nie opłaca się wydawać pieniędzy na kanalizację, a lokatorów trzeba będzie przenieść – dodaje rzecznik ZNK.
Mieszkańcy, którzy nie wysupłają pieniędzy na budowę przyłączy i nowych toalet, będą musieli nadal korzystać z szamb i wychodków na podwórkach.
– Z ręcznym wybieraniem szamba to przesada. Firma, która się tym zajmuje, korzysta z rur odpowiedniej długości. Ale owszem, czasem trzeba wybrać resztę szlamu wiaderkami – mówi Artur Cichoń.