To może być przełom dla PZL Świdnik. Po kilkunastu latach nieobecności firma wraca na chłonny rynek rosyjski. Sprzedała właśnie śmigłowiec Sokół władzom jednej z rosyjskich guberni - poinformował wczoraj rzecznik fabryki w Świdniku Jan Mazur.
- Nie chcemy, żeby nam ktoś podkupił klienta, a były już takie próby - mówi rzecznik fabryki w Świdniku Jan Mazur. - Po roku przerwy od pierwszej rozmowy, podjęte na nowo w lutym negocjacje z Rosjanami trwały tylko miesiąc.
Kontrakt podpisano w marcu, zaliczka już została zapłacona, a śmigłowiec ma być odebrany w lipcu. To krótki termin, możliwy do dotrzymania dzięki temu, że producent dysponuje akurat gotowym już kadłubem takiego śmigłowca. Po wykończeniu będzie to maszyna z luksusowym wyposażeniem. Salonka do przewożenia ważnych osobistości. Fabryka nie podaje, ile kosztował helikopter, jednak wiadomo że średnio trzeba za niego zapłacić ok. 3 mln dolarów.
- To bardzo dobra sytuacja dla firmy. Jeśli ten śmigłowiec zostanie dobrze wykonany i przyjęty, to możemy zostać na rynku wschodnim, a to oznaczałoby przełom dla firmy - uważa Andrzej Słotwiński, mistrz na ostrzalni narzędzi i jednocześnie delegat załogi w radzie nadzorczej
PZL Świdnik wraca na rosyjski rynek po wielu latach. Do końca lat 80. wschodni rynek był głównym odbiorcą świdnickich śmigłowców. Głównie tam trafiła najdłuższa na świecie, pięciotysięczna seria śmigłowców Mi-2. Pod koniec lat 80. Rosjanie kupili dla Aerofłotu też dwadzieścia Sokołów, jednak wkrótce, po załamaniu się współpracy, śmigłowce te zostały odkupione przez Przedsiębiorstwo Usług Lotniczych Heliseco w Świdniku. Do dziś świdniccy piloci używają ich podczas corocznych letnich kampanii gaszenia lasów w Hiszpanii. Są ekonomiczne, mają znaczny nadmiar mocy i dzięki temu skutecznie konkurują tam z maszynami z całego świata.
Rozmowa z Janem Mazurem, rzecznikiem prasowym PZL Świdnik
• W świdnickiej wytwórni znów zaświtała nadzieja na zbyt śmigłowców, a co za tym idzie na pracę. Skąd?
- Ze Wschodu, po podpisaniu z Rosją pierwszego po kilkunastu latach kontraktu na sprzedaż Sokoła. To bardzo ważny sygnał o możliwości powrotu na tradycyjny dla Świdnika wschodni rynek. Dziś jest on już zupełnie inny. Jest tam znacznie więcej pieniędzy niż kiedyś. Stąd musimy to wykorzystać i baczną uwagę zwrócić na dysponujące nimi lokalne władze oraz prywatne firmy. A Sokół był przecież projektowany pod potrzeby Wschodu, tak, by sprawdzał się tak w suchym i gorącym klimacie pustyni Dalekiego Wschodu jak i mrozach północy.
• Czy dostawy pierwszych śmigłowców do Zjednoczonych Emiratów Arabskich będą miały dalszy ciąg?
- Mamy taką nadzieję. Od dłuższego czasu prowadzimy pertraktacje. To, że na świecie lata około 130 Sokołów daje nam legitymację do osiągnięcia powodzenia w tych rozmowach. Brakuje nam w nich już tylko przysłowiowej kropki nad i.
• Umowa offsetowa podpisana w Dęblinie z amerykańskim dostawcą samolotów F-16 uwzględnia także świdnickie programy. Będą one rewolucją w firmie?
- Nie zakładamy tego. Liczymy jedynie na umocnienie już prowadzonej współpracy kooperacyjnej. Jesteśmy jedyną w Polsce firmą, która już realizuje zadania w ramach tego offsetu. Dostarczamy bowiem Amerykanom części do śmigłowca Bell 412 i samolotu Cessna.
• A zamówienia na rzecz rodzimej armii?
- Były obietnice zamówienia 47 małych, nowych śmigłowców SW-4 do szkolenia wojska. Na razie wojsko nie ma na to pieniędzy. Tak jak i na części zamienne dla 60 latających w naszej armii Sokołów.
• Czy przewidujecie znaczne zwiększenie zatrudnienia w niedalekiej przyszłości?
- Na to jeszcze za wcześnie, mimo iż są już naciski płynące z wydziałów produkcyjnych Nawet przy większych zamówieniach musimy dbać o utrzymanie kosztów w ryzach, bo to warunkuje przetrwanie firmy.
Rozmawiała Maria Balicka