Awantura, a potem milczenie. Tak wyglądało dzisiejsze starcie szefa klubu radnych PiS, Sylwestra Tułajewa i przewodniczącego Rady Miasta, Piotra Kowalczyka z klubu Wspólny Lublin.
Dziś większość radnych zdecydowała, że prezydent nie będzie się tłumaczyć z tego, co mówią pracownicy instytucji kulturalnych. Niedługo po tym głosowaniu radny Tułajew miał złożyć wniosek formalny, co w przeciwieństwie do zabierania głosu radny może uczynić w każdej chwili. Zamiast przejść do treści wniosku zaczął mówić o tym, że radni są oskarżani przez ludzi kultury o łamanie konstytucji. Przewodniczący Kowalczyk żądał, by sformułował treść wniosku, ale Tułajew zaczynał mówić to samo. Po kilkukrotnych wezwaniach Kowalczyk odebrał głos Tułajewowi, wyłączając mu mikrofon. To bodajże pierwszy taki przypadek, a na pewno jedyny w tej kadencji.
W odpowiedzi klub PiS wydał oświadczenie, w którym "wyraża zdecydowany protest przeciwko wprowadzaniu specyficznej formy "cenzury” na forum sesji Rady Miasta”. Na znak protestu "przeciwko cenzurze politycznej [klub PiS] postanowił dziś konsekwentnie nie zabierać głosu w toku prowadzonych obrad”. Również ostro Tułajew komentował sprawę na swojej stronie internetowej: "Nawet najstarsi stażem radni nie pamiętają sytuacji wyłączania mikrofonów radnym. Cenzura w mieście ma się jednak dobrze! Gorzej niż w PRL… nic przeciw władzy!”.