Wyparowały akta personalne płk. Tadeusza Hawrota, b. szefa wydziału SB, który werbował i prowadził agentów lubelskiego Kościoła. Nie ma dowodów, że były w nich dokumenty obciążające abp. Józefa Życińskiego.
Dowodem na agenturalność duchownego miały by być numery akt i nazwiska oficerów prowadzących TW. Metropolita zaprzecza współpracy z SB.
Sprawę akt personalnych Hawrota badała prokuratura. Lubelski IPN zauważył ich brak w czerwcu 2006 roku. We wrześniu ubiegłego roku śledztwo umorzono.
- Z powodu braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa - tłumaczy Beata Syk-Jankowska z lubelskiej Prokuratury Okręgowej.
Widzieliśmy uzasadnienie decyzji. Śledczy przesłuchali pracowników IPN, którzy jako ostatni mieli w rękach feralne akta. Okazało się, że w instytucie dysponującym bardzo wrażliwymi dokumentami, panował bałagan. Akta pobierano i oddawano swobodnie i w sposób niesformalizowany, bez stosownych zapisów zdawczo-odbiorczych.
Pracownik IPN, zarzekał się, że przekazał teczkę Hawrota do archiwum, ale nie potrafił powiedzieć komu ją oddał, nie sprawdził też jej zawartości. Rozmawialiśmy też z innym pracownikiem instytutu, który miał w rękach te dokumenty.
- To były zwykłe akta osobowe: przebieg służby, szkoły, nagrody, działalność w PZPR. Nie było żadnych danych operacyjnych - zapewnia i dodaje: Uważam, że teczka nie zginęła przypadkowo, ale z drugiej strony, po co coś takiego kraść?
- Zajmowaliśmy się tą sprawą na kolegium IPN. Informowano mnie, że zniknęły akta personalne. Oczywiście nie wiem, co zawierały - mówi nam lubelski historyk dr Mieczysław Ryba. "Gazeta Polska” twierdzi, że śledztwo było źle prowadzone, bo nie przesłuchano np. Hawrota.
- Jego przesłuchanie nie było uzasadnione - stwierdza Syk-Jankowska.
"Gazeta Polska” nie pisze, dlaczego w teczce Hawrota miały się znaleźć materiały dotyczące abp. Życińskiego. TW "Filozofa” zwerbowano w Częstochowie, zarejestrowany był w latach 1977-1990. Tymczasem arcybiskup przyjechał do Lublina dopiero w 1997 roku.
Hawrot przestał być naczelnikiem Wydziału IV WUSW w Lublinie po tym, jak jeden z jego synów wziął ślub kościelny. Od początku lat 80. ma działkę nad jeziorem Rogóźno, niedaleko ośrodka wypoczynkowego KUL i domków osobistości z lubelskiej uczelni.