Mlecznobiała zawiesina pojawiła się wczoraj w Bystrzycy. Wypłynęła z tego samego kanału burzowego, z którego we wtorek wyciekał olej. I trafiła tam z tego samego miejsca, co olej: ze studzienki na terenie dawnej fabryki Daewoo.
Mimo to straż pożarna ustawiła zapory, mające wychwycić zanieczyszczenie. Akcja zakończyła się dopiero przed godz. 15. Służby ochrony środowiska wspólnie z wodociągowcami wyruszyły na poszukiwanie winowajcy. Bez problemu ustalili, że ciecz została wlana do studzienki burzowej na terenie byłej fabryki Daewoo Motor Polska.
To dokładnie ta sama studzienka, do której we wtorek ktoś wlał przepracowany olej. Tę truciznę strażacy zbierali wówczas przez kilka godzin. Zdołali wyłapać 200 litrów cieczy. To skażenie nie było obojętne dla środowiska. Nie udało się ustalić bezpośredniego sprawcy zatrucia Bystrzycy, między innymi dlatego, że na terenie DMP działa teraz wiele różnych spółek. I każdy może się wyprzeć winy.
Tym razem wiadomo, co trafiło do kanału. - Podczas poprzedniej kontroli na terenie fabryki widzieliśmy ludzi drążących studnię. Żeby dostać się do wody, musieli przewiercić się przez leżący głęboko pod ziemią wapień zwany marglem. Pojemniki z tą substancją stały obok studni - mówi Ryszard Kuna z Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. To że był to tylko nieszkodliwy wapień potwierdza też straż pożarna.
We wtorek olej silnikowy, w piątek zawiesina z wapnia, a co jutro? Czy nie ma skutecznego sposobu na trucicieli?
- Niestety, nie ma. Studzienki są ogólnodostępne. I żeby wylać olej do kanału, wystarczy pochylić się nad kratką. Nóż się w kieszeni otwiera, ale taka jest smutna prawda - mówi Kuna. •