W Ratuszu trwa wewnętrzna kontrola, która wyjaśni, czy urzędnicy należycie nadzorowali odśnieżanie miasta. Powód? Nie nałożyli ani jednej kary na firmy usuwające śnieg z miejskich ulic i chodników.
– Ja w komputerze widzę, gdzie samochód jechał, czy sypał solą i czy miał opuszczony pług. Jeśli to wiem, to czy mam jeszcze 10 osób do kontroli wysyłać? – obrusza się Tomasz Radzikowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej.
Tyle że czujniki nie pokazują, jakie efekty dał przejazd pługu, a to z efektów rozliczane miały być firmy. Umowy jasno określają m.in. to, jak długo po ustaniu opadów na jezdni może zalegać śnieg. Ale sprawdzała to tylko jedna osoba, która raz dziennie jechała w jeden z rejonów, na które podzielono Lublin.
Surowe kontrole prowadziło za to MPK, sprawdzając efekty pracy firm, którym powierzyło odśnieżanie przystanków. Efekt? 40 tys. zł kary. – Mimo zapewnień część przystanków była źle odśnieżona – wyjaśnia Weronika Opasiak, rzecznik MPK.
Kontrola w Ratuszu ma wykazać, czy umowy z firmami odśnieżającymi dawały miastu narzędzia, by przymusić wykonawców do solidnej pracy. Pokaże także, czy i jak magistrat nadzorował ich pracę. Tym bardziej że od początku zimy odśnieżanie pochłonęło już 7,5 mln zł z 10 mln, które mają wystarczyć też na posprzątanie dróg po zimie, późniejsze ich oczyszczanie i odśnieżanie pod koniec roku. Wiadomo już, że pieniędzy zabraknie i trzeba będzie ich dołożyć.