Nie ma różnicy, czy w domowym zaciszu hodujemy węża dusiciela czy egzotycznego kaktusa. Jeden i drugi podlega rejestracji, za którą trzeba zapłacić pięć złotych. Jeśli kaktus uschnie, a wąż ucieknie, ich wyrejestrowanie będzie kosztować tyle samo.
- Powinien być nad tym nadzór - mówi Piotr Augustyniak, właściciel sklepu zoologicznego w Lublinie i doświadczony hodowca zwierząt egzotycznych. - Jednak należy zachować rozsądek. Trudno wymagać od ludzi, by szli do urzędnika zgłaszać, że w ich ogródku rośnie hoja, czyli egzotyczny krzew.
Wiele osób do przepisów podchodzi bardziej sceptycznie. Trudno sobie wyobrazić, żeby z każdym kaktusem czy fiołkiem alpejskim biec do urzędu. Ministerstwo Środowiska uspokaja, że rejestracja dotyczy tylko tych gatunków, które umieszczone są w załączniku Konwencji Waszyngtońskiej (CITES). Choć znajduje się na niej np. popularny fiołek alpejski, to nie podlega rejestracji, jeśli pochodzi z hodowli. Podobnie z popularnymi rybkami akwariowymi, np. mieczykami.
Jak zarejestrować swoją agawę albo sprowadzonego z zagranicy węża? W starostwie powiatowym wypełniamy wniosek. Trzeba dołączyć dokumenty poświadczające pochodzenie okazu. Koszt rejestracji - 5 zł. Niezgłoszenie gatunku zagrożonego wyginięciem to wykroczenie. Tyle teoria. W większości ze starostw urzędnicy nawet nie słyszeli o pomyśle. - Nie ma się co dziwić, skoro za wciągnięcie do ewidencji trzeba zapłacić - mówi jeden z pracowników starostwa w Krasnymstawie.
Jarosław Wojewoda, koordynator ds. CITES przy dyrektorze Izby Celnej w Białej Podlaskiej przyznaje, że wiele chronionych gatunków trafiających do naszego kraju pochodzi z przemytu. - Najczęściej przez granicę przemycane są żółwie i węże jakiś czas temu trafił się nam nawet krokodyl.