Być może już we wtorek zapadnie decyzja dotycząca wznowienia protestu w szkołach. Wiele wskazuje jednak na to, że strajkowe nastroje znacznie opadły. Nauczyciele wciąż narzekają na swoje niskie płace, ale nie wierzą, że coś wywalczą
Niezadowolenie warunkami pracy w kwietniu tego roku sprawiło, że nauczyciele rozpoczęli strajk. Uczniowie cieszyli się z dodatkowych 19 dni wolnego. Protest został zawieszony tuż przed maturami. Mówiło się wtedy, że jeśli warunki płacowe nauczycieli nie zostaną spełnione (m.in. 1000 zł podwyżki – dop. red.), strajk ruszy znowu na początku tego roku szkolnego. W szkołach panuje jednak cisza.
– Przeprowadziliśmy już ankiety dotyczące wznowienia strajku. Wzięło w nich udział blisko 11 tys. osób z całej Lubelszczyzny – mówi Adam Sosnowski, prezes okręgu lubelskiego ZNP.
Jednak ankiety nie zostały jeszcze podsumowane. Inaczej jest np. w Bydgoszczy, gdzie za strajkiem opowiedziało się 30 proc. ankietowanych. Zdecydowana większość oczekiwałaby protestu polegającego na powstrzymywaniu się od organizacji zajęć pozalekcyjnych – wycieczek, dyskotek, itp.
– W ankietach wypełnianych na Lubelszczyźnie widzimy niesamowite rozbieżności. Nauczyciele proponują bardzo różne formy protestu, przy czym widać ogromne dysproporcje między nauczycielami z dużych miast i małych miejscowości – Sosnowski dzieli się pierwszymi spostrzeżeniami. – Jeśli ankiety w całym kraju zostaną szybko przeanalizowane to o ewentualnym wznowieniu strajku będziemy rozmawiać na zebraniu prezydium w najbliższy wtorek. Na tym etapie wolałbym się jednak wstrzymać przed kreśleniem możliwych scenariuszy. To wróżenie z fusów.
Wiele wskazuje na to, że nauczyciele nie zdecydują się na odejście od tablic.
– Ogromnie zniechęciło nas to, że wiosenny strajk, który mógł przynieść efekt, został zawieszony – zauważa nauczycielka matematyki w jednym z lubelskich liceów. – Związkowcy zapewniali, że się nie ugniemy, a ugięliśmy się. Dajemy sobą ciągle pomiatać. Mówiło się, że strajk zostanie wznowiony przed wyborami, bo to najlepszy moment. Mówiło się, że jesienią będziemy walczyć o podwyżki razem z innymi grupami zawodowymi. Z tych zapowiedzi nic nie zostało. Dlatego nie dołączę do ewentualnego strajku. Nie wierzę, że rząd sypnie groszem. Nie wierzę, że związkowcy będą nas dobrze reprezentować.
– Strajk oznacza niższą wypłatę, a przy naszych niewielkich zarobkach nie mogę sobie już na to pozwolić. Dlatego strajkować nie będę – dodaje wychowawca siódmej klasy szkoły podstawowej z Chełma. – Nie zawiodę też dzieci nie jeżdżąc z nimi na wycieczki. Oni są szkołą ogromnie przeciążeni, jakieś mądre oderwanie się od nauki zwyczajnie im się należy.
– Nie czuję już złości, tylko zniechęcenie – przyznaje szef szkolnego komitetu strajkowego w jednej ze placówek w Lublinie. – Kiedy usłyszałem rządowe zapowiedzi podniesienia minimalnego wynagrodzenia, ale z zastrzeżeniem, że nas to nie obejmie, poczułem się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. To jednoznacznie pokazuje, jakie partia rządząca ma zdanie o nauczycielach. Tego nie zmienią żadne strajki. Albo będę pracował z tą świadomością, albo się przebranżowię. Poważnie zastanawiam się nad swoją przyszłością.