Centrum Symulacji Medycznej prowadzi już zajęcia z udziałem tzw. pacjentów symulowanych. Uniwersytet Medyczny jest jedną z pierwszych uczelni w Polsce, która wprowadziła je do obowiązkowego programu.
To zajęcia obowiązkowe dla wszystkich studentów wydziału lekarskiego. Na razie tematyka dotyczy tylko chorób zakaźnych, dlatego do współpracy zaprosiliśmy specjalistów z Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego – mówi dr hab. n.med. Kamil Torres, kierownik CSM. – Do tej pory w naszym centrum wykonywaliśmy procedury medyczne z wykorzystaniem symulatorów. Mimo że studenci mają do dyspozycji bardzo zaawansowane symulatory, które naśladują reakcje fizjologiczne człowieka nie zastąpi to pracy z żywym pacjentem. Dlatego włączyliśmy takie zajęcia do programu.
– To były moje pierwsze zajęcia z pacjentem symulowanym. Jestem zachwycona schematem, według którego pracujemy. Chciałabym, żebyśmy mieli jak najwięcej takich zajęć, bo to dzięki nim możemy sprawdzić się w warunkach bardzo zbliżonych do tych, które są w szpitalu – podkreśla Adriana Kowal, studentka V roku wydziału lekarskiego UM w Lublinie.
– Co ważne studenci pracują sami, bez asekuracji ze strony wykładowców. Sami podejmują decyzje i biorą za nie odpowiedzialność. Mogą wykorzystać zdobytą wiedzę w praktyce – mówi dr n.med. Joanna Krzowska-Firych z Kliniki Chorób Zakaźnych UM.
W tym momencie z centrum współpracuje pięciu symulowanych pacjentów. – To dla mnie nowe i bardzo ciekawe doświadczenie. Po zajęciach mamy możliwość oceny pracy studentów. Zawsze zwracam uwagę na różne aspekty związane z komunikacją pomiędzy lekarzem i pacjentem – mówi Jan Korulczyk, który uczestniczy w zajęciach jako tzw. pacjent symulowany. – Chodzi o to, żeby studenci nauczyli się odpowiedniego podejścia do pacjenta, żeby z nim rozmawiali, a także informowali o poszczególnych czynnościach. Nie powinno być tak, że lekarz bez słowa wykonuje jakieś badanie lub zabieg, a pacjent nie wie co się z nim dzieje.
Symulowani pacjenci podczas zajęć ze studentami postępują według scenariusza. Przewiduje on m.in. konkretne objawy czy reakcje, które mają odegrać. – Za każdym razem muszę to zrobić w identyczny sposób, ponieważ każda grupa studentów musi mieć takie same warunki do pracy. Nie ma tu więc miejsca na elementy aktorskie. Chodzi o wierne odzwierciedlenie scenariusza – mówi Korulczyk.
Nad prawidłowym przebiegiem zajęć oprócz specjalistów z zakresu chorób zakaźnych czuwa też psycholog. – Moim zadaniem jest m.in. obserwacja symulowanych pacjentów. Niektórzy mają tendencje do utożsamiania się z rolą, która odgrywają. Zdarza się nawet, że zaczynają mieć podobne objawy – mówi Magdalena Horodeńska z Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej UM. – Wówczas możemy np. zmienić takiej osobie scenariusz albo znaleźć kogoś innego, jeśli aktor się „wypalił”.
W nowym budynku CSM, który powstaje przy ul. Chodźki będzie 12 sal (w tym momencie są trzy), w których będą szkolić się nie tylko studenci, ale również rezydenci i specjaliści.
Możesz chorować na niby
Centrum Symulacji Medycznej nadal szuka osób, które chcą uczestniczyć w zajęciach jako tzw. pacjenci symulowani. Wiąże się to miedzy innymi z 40 godzinnym szkoleniem przyszłych pacjentów. Chętni mogą wysyłać zgłoszenia na adres: info@csmlublin.pl.