Czternastoletnia Agnieszka ma zapalenie mózgu. Szansą na jej wyzdrowienie byłby pobyt w specjalnym ośrodku dla przewlekle chorych dzieci. Z pomysłem jego budowy w naszym regionie wyszedł prof. Jerzy Osemlak, szef Kliniki Chirurgii i Traumatologii Dziecięcej DSK w Lublinie.
Agnieszka leży w DSK. Jest nieprzytomna, co jakiś czas wybudza się, jednak nie ma z nią kontaktu. Dziewczynkę czeka operacja. A później długotrwała rehabilitacja. Problem w tym, że na Lubelszczyźnie
i w całym kraju nie ma specjalistycznego ośrodka, w którym mogłyby dochodzić do zdrowia dzieci takie, jak Agnieszka.
– W ostatnich latach udaje nam się uratować coraz więcej dzieci, które przeszły ciężkie urazy – mówi prof. Osemlak. – One żyją i w większości mogą cieszyć się życiem. W tej chwili opiekują się nimi rodzice. To opieka bardzo serdeczna, emocjonalna, ale mało efektywna. Do takich dzieci trzeba podejść z wiedzą i fachowym zapleczem. Niestety, prawda jest taka, że będąc w domu zapadają często na zapalenia płuc i inne schorzenia zakaźne.
Ośrodek dla przewlekle chorych dzieci, który chce stworzyć prof. Osemlak, byłby pierwszym takim w kraju. – Jedyną podobną placówką w Polsce jest klinika w Bydgoszczy. Tam leczy się jednak, zarówno dzieci, jak i dorosłych – mówi profesor.
Osemlak ma już prawie gotowy plan powołania do życia ośrodka. – Nie mógłby funkcjonować w Lublinie – mówi. – Trzeba go zlokalizować w odpowiednich warunkach klimatycznych, czyli poza miastem. W naszym województwie nie brakuje odpowiednich miejsc, w których można by umieścić ośrodek. Najlepiej w jakimś zespole pałacowo-parkowym, albo dobrze położonym szpitalu, któremu grozi zamknięcie.
Gdyby ośrodek powstał, od razu mógłby przyjąć około 30 dzieci z naszego województwa, które potrzebują takiego leczenia. Problemem są jednak pieniądze. – Jedyna szansa na powodzenie takiego przedsięwzięcia to pieniądze unijne – mówi prof. Osemlak.
Zapowiada, że w najbliższym czasie szpital wystąpi z odpowiednim projektem do instytucji dzielących unijne fundusze.