To bezdomny 45-latek odpowiada ze serię podpaleń samochodów na lubelskim Czechowie. Mężczyzna spowodował ponad 150 tys. zł strat. Podkładał ogień, by zemścić się na tych, którzy traktowali go „gorzej niż psa”.
3 maja 2019 r. przy ul. Jaczewskiego spłonął volkswagen vento. Chwilę później płomienie strawiły audi zaparkowane przy tej samej ulicy. Tej samej nocy spaliła się jeszcze mazda CX5 i zaparkowany obok niej land rover. Płomienie uszkodziły również budynek administracji osiedla.
Pierwsze ustalenia mundurowych wskazywały na podpalenie, ale sprawcy nie udało się zatrzymać.
Do kolejnych pożarów doszło w połowie maja. Przy ul. Gorczańskiej ktoś podpalił toyotę auris. Przy ul. Zakopiańskiej spłonęło audi TT oraz mazda. Na parkingu przy ul. Harnasie ktoś podpalił dwa fordy.
W końcu podejrzanego udało się zatrzymać. Okazało się, że to 45-letni Eryk B. – bezrobotny ślusarz, od kilku lat jest bezdomny. Mężczyzna był wielokrotnie karany. Podczas przesłuchania przyznał się do podpaleń. Wyjaśnił, że przed pierwszym pożarem chodził po ulicach i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Był załamany psychicznie, bo nie spał i nie jadł od paru dni. Tłumaczył, że jest bezdomny od 3 lat. Sypia na klatkach schodowych, a kiedy jest ciepło, nocuje na zewnątrz.
Feralnego dnia Eryk B. był „wkurzony na wszystko” i myślał o samobójstwie. Postanowił wzniecić pożar. Wziął kilka gazet ze śmietnika, wetknął je w zderzak volkswagena i podpalił. To samo zrobił ze stojącą niedaleko mazdą. Później szukał na Czechowie miejsca do spania, ale wszędzie go przeganiano.
Przez kolejne dni Eryk B. chodził po Lublinie, by 16 maja wrócić na Czechów. 45-latek wyjaśnił, że przechodził wtedy załamanie nerwowe i „miał dość życia”. Skończyło się na kolejnych podpaleniach. Eryk B. nawet nie przyglądał się płomieniom. Podkładał ogień i odchodził. Samochody wybierał przypadkowo.
Podczas śledztwa nie wyjaśnił jednoznacznie, dlaczego podkładał ogień. Mówił, że był załamany, bo przez bezdomność nikt nie chciał go zatrudnić.
– Z jednej strony nie chciałem podpalać, a z drugiej coś mną powodowało, żebym to zrobił – mówił Eryk B.
Z jego wyjaśnień wynika, że chciał się zemścić na ludziach, bo wyganiali go z klatek schodowych, dzwonili po straż miejską, straszyli i „traktowali gorzej niż psa”. Zapewniał też, że bardzo żałuje, iż spalił ludziom samochody, ale „nie był sobą”.
Akt oskarżenia przeciwko Erykowi B. wpłynął właśnie do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód.