Sąd rozstrzygnie, czy magistrat musi brać pod uwagę protesty lokatorów z ul. Fulmana,
- Były już tu prowadzone badania i natężenie hałasu jest zbyt duże - mówi Dariusz Malon, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Dzielnicy Wrotków, które toczy bój ze swym hałaśliwym sąsiadem - torem kartingowym przy ul. Zemborzyckiej.
- Po torze jeździ wszystko, co ma koła i hałasuje: gokarty, motocykle sportowe, motocykle krossowe, quady, samochody tuningowane i przystosowane do wyścigów - wylicza Malon.
Na ryk silników skarżą się głównie mieszkańcy bloków przy ul. Fulmana. Dźwięk jest najbardziej uciążliwy na wyższych piętrach. Niżej mieszkania osłonięte są zielenią, która nieco tłumi hałas.
- Aktualnie czekamy na wyniki pomiarów hałasu przeprowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - tłumaczy Mirosław Kalinowski z Biura Prasowego lubelskiego Urzędu Miasta. - Jeśli okaże się, że normy są przekroczone, wtedy z urzędu wydamy decyzję o określeniu dopuszczalnego poziomu hałasu dla toru - zapowiada.
Lokatorzy bloków skarżą się też, że miasto nie traktuje ich jako strony postępowania. - Miasto tłumaczy nam, że nie sąsiadujemy z torem, bo między blokami, a torem jest jeszcze inna nieruchomość - dodaje Malon. Spór o to, czy głos mieszkańców musi być wysłuchany, czy też nie, trafił do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Działalności toru przygląda się też Prokuratura Rejonowa w Lublinie, do której zawiadomienie złożyli w lipcu szefowie wspólnoty mieszkaniowej. Śledczy zażądali od miasta kompletu dokumentów. Dostali je na początku października. Sprawą zainteresowała się też Prokuratura Apelacyjna, która zapoznaje się teraz z aktami zgromadzonymi przez Prokuraturę Rejonową.