Profesor Jerzy O., najbardziej znany lubelski chirurg dziecięcy, jest podejrzany o nieumyślne spowodowanie śmierci dwuletniej dziewczynki - ujawniła wczoraj prokuratura.
Początkowo wydawało się, że zabieg się udał. Po kilku godzinach dziewczynka zaczęła mieć kłopoty z oddychaniem. Zmarła po dwóch dniach. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu była ostra niewydolność oddechowa.
Śledztwem zajęła się Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ. Zleciła biegłym spoza Lubelszczyzny - z renomowanego Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego - ocenę zabiegów medycznych prowadzonych w klinice chirurgii.
- Biegli z Krakowa stwierdzili, że lekarze operujący i kwalifikujący dziecko do zbiegu nie zapoznali się z wynikami badania rentgenowskiego - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Wykazało ono zapalenie płuc, a to nie pozwalało na przeprowadzenie zabiegu. Wynik badania dotarł do kliniki dopiero dzień po operacji.
Prokuratura zarzuciła profesorowi błąd w sztuce medycznej: przed zabiegiem nie zapoznał się z wynikiem badania, co doprowadziło w efekcie do zgonu dziewczynki. Podobne zarzuty usłyszała również Barbara M., pediatra, która kwalifikowała Milenę do zabiegu oraz Teresa J., anestezjolog. Również ona powinna zwrócić uwagę na wynik badania. Lekarzom grozi do 5 lat więzienia.
- Nie przyznali się do stawianych zarzutów i odmówili składania wyjaśnień - mówi prokurator Lepieszko. - Nie wykluczamy, że w tej sprawie zlecimy sporządzenie dodatkowej opinii lekarskiej.
Profesora chwali Włodzimierz Matysiak, rzecznik AM w Lublinie, której podlega klinika chirurgii. - To świetny chirurg, uratował tysiące dzieci - mówi. - Nie podejmiemy żadnych działań wobec niego. Czekamy na rozwój wypadków.
Z profesorem nie udało się nam wczoraj skontaktować.