Wioletta urodziła trojaczki. Boi się, że nie da rady się nimi zajmować. Kobieta choruje na stwardnienie rozsiane.
Szymon, Marlenka i Mikołaj urodzili się w listopadzie ubiegłego roku. Są wcześniakami i na dodatek alergikami. - Dlatego musimy ich karmić specjalnym mlekiem, dużo droższym od normalnego. Tylko na to potrzebujmy ok. tysiąca złotych miesięcznie - tłumaczy Grzegorz Weber, ojciec trojaczków.
Ale to nie jedyny problem rodziny ze Skrobowa. Matka dzieci choruje na stwardnienie rozsiane. O tej ciężkiej chorobie dowiedziała się przed urodzeniem dzieci. - Ale wtedy lekarka nie była pewna, czy to stwardnienie - mówi Wioletta. - Najważniejsze jednak było to, że mogłam mieć dzieci. Im nic nie zagrażało.
Już podczas ciąży kobieta miała trudności z poruszaniem się. Silny atak choroby przyszedł po porodzie. Bywały dni, że o chodzeniu nie było mowy. - A przy maluchach trzeba się sporo nabiegać - dodaje Wioletta. - Teraz jeszcze daję radę. Biorę leki, które opóźniają objawy choroby. Ale wyeliminować się jej nie da.
- Potrzebujemy pampersów, ubranek i wszystkiego, co jest potrzebne maleństwom - mówią rodzice. - Niedługo pewnie będziemy potrzebować także opiekunki dla dzieci.
Weberowie wystąpią dziś o wsparcie do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubartowie. - Obawiamy się jednak, że pomocy nie dostaniemy - martwi się mąż Wioletty. - Niewykluczone, że według przepisów, mamy zbyt duży dochód.
Pracownicy GOPS wiedzą o trudnej sytuacji materialnej rodziny Weberów, ale przyznają, że o chorobie Wioletty nie wiedzieli. - Będziemy się starali pomóc - obiecuje Jolanta Gryzio, kierowniczka ośrodka. - Zrobimy wywiad środowiskowy w ich domu i ustalimy, jakiej formy pomocy potrzebują.