Ze sztucznej śpiączki wybudziły się wczoraj Milena i Marlena. Rozpoznały mamę i tatę. Najmłodszego Mateusza lekarze jeszcze utrzymują we śnie i wciąż badają.
Lucjanowi Grzegorczykowi, dziadkowi rodzeństwa, wzruszenie ściska gardło. - Radość ogromna - mówi do słuchawki. - Jeszcze tylko, żeby z Mateuszkiem było dobrze. To taki mikry chłopaczek. I żeby dzieci nie miały obrażeń wewnętrznych... Oj, Boże ja od tego wypadku nie mogę dojść do siebie.
Losy rodzeństwa z Zofiówki - 13-letniej Mileny, 11-letniej Marleny i 10-letniego Mateusza śledzi cała Polska. Przed wejściem do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie stał wczoraj samochód ogólnopolskiej stacji telewizyjnej, relacjonującej wydarzenie. Lekarze z DSK zorganizowali tu konferencję prasową, aby poinformować o zdrowiu dzieci. - Mam dobre wiadomości - do dziennikarzy wyszedł dr Witold Lesiuk, ordynator oddziału intensywnej opieki medycznej w DSK. - Życiu dzieci nie zagraża niebezpieczeństwo. W trzeciej dobie po wypadku ze sztucznej śpiączki wybudziliśmy dziewczynki. Mają przemijające problemy neurologiczne, ale wszystko idzie ku lepszemu. Są świadome, poznały osoby z otoczenia, rozmawiały. Choć, oczywiście, nie był to taki stan, jak po przebudzeniu ze snu naturalnego. Mateuszowi robimy jeszcze badania. Od wyników będzie zależało, kiedy go wybudzimy.
Przez najbliższe dni dzieci zostaną na intensywnej terapii. Potem będą przeniesione na jakiś inny oddział. Lekarze nie ukrywają, że przed rodzeństwem jeszcze długie i skomplikowane leczenie, a potem rehabilitacja. - Ale rokowania są pomyślne - dodał ordynator.
Lekarze są pełni szacunku dla rodziców i dziadków dzieci. - Są niezwykle dzielni. Z podziwem na nich patrzę. I bardzo się cieszę z każdej dobrej wiadomości, którą mogę im przekazać - zakończył dr Lesiuk.
Kolejna konferencja prasowa, na której lekarze przekażą