Specjalistyczna karetka pogotowia przez trzy godziny jeździła od szpitala do szpitala z pacjentem w stanie zagrożenia życia. Został przyjęty dopiero w czwartym. – To pokazuje, jak bardzo niewydolny jest system ochrony zdrowia – alarmuje lekarz pogotowia ratunkowego.
– Do czego to podobne, żeby specjalistyczna karetka pogotowia (oznaczone są literą „S” - dop. red), których coraz bardziej brakuje, krążyła między szpitalami z pacjentem w stanie zagrożenia życia i żaden nie chciał go przyjąć! – zaalarmował nas lekarz z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie i dodał, że udało się to dopiero w czwartym szpitalu.
– Zanim to się stało, przez kilka godzin, kiedy mogliśmy być potrzebni kolejnym pacjentom, szukaliśmy szpitala dla człowieka w tak ciężkim stanie – denerwuje się nasz rozmówca. – Pacjent w każdej chwili mógł dostać sepsy, w takich sytuacjach liczy się czas.
Co może czuć w takiej sytuacji człowiek, który cierpi niewyobrażalny ból i lekarz, który nie może mu pomoc, bo jest odsyłany do kolejnego szpitala?
To pokazuje, jak bardzo niewydolny jest nasz system ochrony zdrowia – podkreśla lekarz.
Dyżur tylko do godz. 15
Chodzi o zdarzenie sprzed dwóch tygodni. Karetka pogotowia zabrała po południu pacjenta z Łęcznej. – Mężczyzna dwa dni wcześniej trafił tam na szpitalny oddział ratunkowy, bo dostał uczulenia na lek na epilepsję. Skutki były bardzo poważne, wdała się pęcherzyca. Doszło do poważnej infekcji, na całych nogach miał ropiejące rany po popękanych pęcherzach – relacjonuje lekarz. – W Łęcznej usłyszeliśmy, że pacjent musi jechać do kliniki dermatologicznej w Lublinie, bo na miejscu nie są w stanie udzielić tak specjalistycznej pomocy.
W klinice okazało się jednak, że dermatolog ma dyżur tylko do godz. 15. – Lekarz dyżurny z izby przyjęć stwierdził, że on nie może skonsultować takiego przypadku, bo ma zupełnie inną specjalizację. Pojechaliśmy więc do szpitala wojskowego, gdzie również dyżuruje dermatolog. Sytuacja jednak się powtórzyła – tam dyżur też jest tylko do godz. 15 – denerwuje się nasz rozmówca. – To nie do pomyślenia, że w mieście wojewódzkim pacjent z bardzo poważnym dermatologicznym powikłaniem nie może liczyć na pomoc, zwłaszcza w nagłym przypadku. Takie sytuacje mogą się w każdej chwili powtórzyć.
Szpital nie ma obowiązku
– W świetle obecnych przepisów szpitale nie mają obowiązku zapewnienia w izbie przyjęć dostępności specjalistów z różnych dziedzin przez 24 godziny na dobę. Dodatkowo sytuacja finansowa placówek ochrony zdrowia nie stwarza im takich możliwości – tłumaczy Anna Guzowska, rzeczniczka SPSK1 w Lublinie, gdzie działa klinika dermatologiczna. – Niezależnie od wskazanych uwarunkowań, jest nam przykro, że opisana sytuacja zaistniała – dodaje.
Szpital wojskowy obiecał nam, że też skomentuje ten przypadek. Ale wciąż czekamy na odpowiedź.
W końcu cierpiącego mężczyznę przyjął szpital wojewódzki przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Z racji tego, że było to uczulenie na lek, pacjent został ostatecznie przyjęty, bo szpital ma oddział alergologii – mówi lekarz.
Jak pisaliśmy już w sierpniu, w związku z rekordowymi brakami kadrowymi wśród ratowników medycznych jest coraz trudniej z obsadą zespołów, które jeżdżą w karetkach do pacjentów. I nic nie wskazuje, że ma być lepiej. Brakuje też lekarzy do zespołów karetek specjalistycznych. – Dlatego tak ważne jest, by każda z nich była wykorzystywana jak najlepiej – mówi nam lekarz z karetki „S”.