
Do w gimnazjum przy ul. Elektrycznej w Lublinie zadzwoniła młoda kobieta. Powiedziała, że w budynku jest bomba. Było poniedziałkowe popołudnie. Do szkoły przyjechała policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe. Ewakuowano uczniów. Przeszukano cały budynek. Bomby nie było.

Około północy matka z córką znowu zjawiły się w komisariacie. Tym razem mówiły zupełnie co innego. Piętnastolatka przyznała się do telefonu z pogróżkami. Powiedziała, że podczas wcześniejszej wizyty na komisariacie kłamała - zawiadomienie o kradzieży komórki nie było prawdziwe. - Tłumaczyła tylko, że pomysł z bombą podsunęła jej koleżanka - mówi Zbroński.
Piętnastolatką zajmie się sąd rodzinny. Jej rodzice mogą zastać obciążeni kosztami szukania bomby w gimnazjum. W akcji brało udział kilkadziesiąt osób. (er)