- Motywem jej działania była zazdrość o mężczyznę, z którym się spotykała pokrzywdzona - uzasadniał wyrok sędzia Jarosław Kowalski.
Magdalena K. pracowała w agencji towarzyskiej. Chłopak oblanej kwasem na sądowej rozprawie rozpoznał w niej dziewczynę, którą znał z autobusu. Mężczyzna pobierał pieniądze za przejazd. Magdalena K. wsiadała do pojazdu i zajmowała miejsce tuż przy nim. Wpatrywała się w niego, ale nigdy nie rozmawiali.
Korzystając z pośrednictwa znajomego z agencji towarzyskiej kobieta dotarła do wykonawców zlecenia - Mariusza Z. i Rafała P. Zleceniodawczyni najpierw chciała, żeby pociąć konkurentce twarz żyletką, ale w końcu zdecydowała się na oblanie jej twarzy żrącym kwasem. Proponowała za to trzy tysiące złotych. Mężczyźni zadanie wykonali
11 września 1998 roku. Zaatakowali w autobusie, w którym ich ofiara zbierała pieniądze za przejazd. Wyczekali, aż pojazd zatrzyma się na końcowym przystanku przy ul. Filaretów. Dziewczyna stanęła w przednich drzwiach. Mariusz Z. podszedł do niej i zapytał o godzinę. Ofiara spojrzała na zegarek po czym podniosła głowę. Wtedy została oblana jakąś cieczą. Zabrało ją pogotowie. W szpitalu leżała 10 dni. Na szczęście rany się wygoiły nie zostawiając śladów.
Na ławie oskarżonych oprócz zleceniodawczyni znalazło się czterech mężczyzn - wykonawcy "zadania” oraz ich pomocnicy. Mężczyźni do wszystkiego się przyznali. Kobieta zdecydowanie zaprzeczyła, żeby miała cokolwiek wspólnego ze zleceniem oblania kwasem. Twierdziła, że wówczas nie było jej w Lublinie. Sąd jej nie uwierzył i wymierzył najsurowszą karę ze wszystkich oskarżonych. Pozostali dostali wyroki od pół roku do roku i ośmiu miesięcy w zawieszeniu. Wyrok jest nieprawomocny.