Lokatorzy mieszkań na piętrach mają pretensje o dym z komina, a gospodyni o rozebrane ogrodzenie.
W domu pomiędzy blokami mieszka z rodziną Halina Król. Na podwórku jest też ogródek, niewielki sad i murowana komórka. Niedawno za oknem wyrosło blokowisko. Wtedy zaczęły się kłopoty.
- Mieszkam tu od zawsze. To moje ukochane miejsce. Ale przyszli i życie mi zrujnowali - rozpacza pani Halina.
Trzy lata temu mieszkający za miedzą brat pani Haliny sprzedał swoją działkę firmie developerskiej. Niedługo potem rozpoczęła się budowa osiedla. - Przyszli pewnego dnia i powycinali drzewa - opowiada kobieta. Według niej, developer bezprawnie zdjął także ogrodzenie jej działki.
- Nikt nie zagarnął ziemi tej pani. Ona sama ją sobie przywłaszczyła. Tak wykazała kontrola geodety i dokumenty z Urzędu Miasta. Dlatego mogliśmy zdjąć ogrodzenie - mówi Marek Choina z "Mieszkania na sprzedaż Chrzanowscy”,
Pani Halina nie zgadza się z opinią geodety. Twierdzi, że przedstawione przez niego plany zawierają błędy. - Mam swoje dokumenty, w których wynika, że to ja mam rację. Bezprawnie zabrano mi kawałek działki i chcą zabrać jeszcze więcej - dodaje.
Pani Halina musi rozebrać stojącą na podwórzu komórkę. Według miejskich planów stoi ona na działce należącej dziś do developera.
Dwa lata temu spółka "Chrzanowscy” skierowała sprawę do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
Na początku czerwca PINB wydał decyzję o rozbiórce komórki, ale Halina Król odwołała się od niej.
- Chcieliśmy tę sprawę załatwić polubownie. Zaproponowaliśmy nawet, że sporny budynek rozbierzemy na nasz koszt. Ale pani Król się nie zgodziła - mówi Choina.
- Ta komórka stoi tu od kilkudziesięciu lat i nikomu nigdy nie przeszkadzała - ripostuje kobieta.
Posiadłość pani Haliny doskwiera też niektórym mieszkańcom bloków przy ul. Wigilijnej. Skarżą się na komin, z którego dym leci wprost do ich okien.
- Często jest tu nie do wytrzymania. Nagle robi się duszno i śmierdzi. Zupełnie jakby ktoś palił śmieci - mówi Katarzyna Gorzyn.
Kłopot ten rozwiązać ma firma Graden, która zarządza dziś blokami przy ul. Wigilijnej. Halinie Król zaproponowano przedłużenie komina. - Chcieli mi na dachu
postawić pięciometrową rurę. Jak tak można? Przecież to nie jest fabryka, tylko dom! - oburza się właścicielka.
- To może faktycznie nie był do końca trafiony pomysł - przyznaje Artur Salamon z zarządu firmy Graden. - Musimy jednak jakoś tę sprawę załatwić, bo opary z komina, szczególnie w sezonie grzewczym, są nie do wytrzymania - dodaje.