Lubelski uniwersytet znowu wyłącza ogrzewanie na całą przerwę świąteczno-noworoczną. Przez prawie dwa tygodnie uczelniane budynki nie będą też sprzątane, a chodniki na uczelni – zamiatane.
– Dni robocze przypadające na 21, 22, 23, 28, 29, 30 i 31 grudnia 2009 r. ustalam dniami wolnymi od pracy – napisał do pracowników prof. Andrzej Dąbrowski. Nie dotyczy to jedynie tych, którzy mają zaległy urlop wypoczynkowy. W ich przypadku te dni zostaną potraktowane jako wykorzystanie urlopu.
Na uczelni pozostaną jedynie pracownicy prowadzący istotne terminowe badania naukowe, obsługujący stale pracującą aparaturę naukowo-badawczą, ochroniarze i służby konserwatorskie.
Ale to nie koniec. – W tych dniach do niezbędnego minimum ograniczone zostanie ogrzewanie, sprzątanie pomieszczeń i utrzymanie terenów zewnętrznych – pisze dalej w zarządzeniu rektor. Kaloryfery zostaną więc wyłączone na prawie dwa tygodnie.
Wszystko przez oszczędności. – Przerwa świąteczno-noworoczna to okres, w którym na uczelni praktycznie nie ma zajęć i studentów – tłumaczy Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik uniwersytetu. – Nie ma powodu, żeby pracować na pełnych obrotach.
Na podobny krok władze UMCS zdecydowały się już rok temu. Tyle, że wtedy oprócz ograniczenia ogrzewania i sprzątania, uczelnia wyłączyła międzymiastowe i międzynarodowe telefony oraz Internet. Wówczas dało to kilkaset tys. zł oszczędności.
– Proszę zauważyć, że szkoły, żłobki i inne instytucje użyteczności publicznej robią podobnie i nikt się nie dziwi. W czasie świąt po prostu zamykają drzwi, obniżają temperaturę i wyłączają telefony. I w ten sposób także oszczędzają – tłumaczył na naszych łamach rektor Dąbrowski.
Problem w tym, że wtedy ucierpieli studenci. Specjalny tryb funkcjonowania uczelni objął weekend, w którym zajęcia mieli studenci zaoczni. Tym razem ma być inaczej.
Rektor zobowiązał dziekanów do przekazania informacji o wszystkich planowanych zajęciach (w weekend 2–3 stycznia na uczelni pojawią się studenci zaoczni). A kanclerza do zapewnienia w wybranych salach niezbędnych warunków. – Studenci na pewno nie odczują oszczędności – zapowiada Mieczkowska-Czerniak.