Nie bez problemów wchodzi lubelski Ursus na niemiecki rynek. Dopiero interwencja wicepremiera Mateusz Morawieckiego otworzyła drogę dla ciągników z fabryki w Lublinie do Niemiec.
Nasi zachodni sąsiedzi przez dłuższy czas blokowali możliwość rejestracji ciągników Ursusa. Chodziło o normy emisji spalin. – Niemieckie urzędy nie chciały rejestrować naszych ciągników, bo według nich nie spełniały norm czystości spalin (miały certyfikat na TIER I, a Niemcy żądali TIER II – przyp. red.) Jest to niezgodne z unijnym prawem. Dlatego poprosiliśmy o pomoc wicepremiera Mateusza Morawieckiego – mówi Mariusz Lewandowski, rzecznik prasowy Ursusa.
Wicepremier Morawiecki pod koniec czerwca interweniował u Sigmara Gabriela, wicekanclerza Niemiec. Efekt był natychmiastowy. Kilka dni później zniknęły wszystkie bariery. – Teraz notujemy szybki wzrost sprzedaży ciągników. Liczba zamówień w Niemczech wzrosła trzykrotnie – dodaje Lewandowski.
Teraz Ursus szykuje się do wejścia na rynek francuski. Tam także bariery urzędnicze są dość uciążliwe. Produkty Ursusa są także sprzedawane do Czech, Belgii, Holandii i Pakistanu. Spółka należy do czołówki polskich eksporterów do Afryki.
– Stoimy u progu wielkiej rewolucji w Afryce, podobnej do tej, która rozpoczęła się w Polsce w latach 50. i trwała trzy dekady. Przy wsparciu rządu udało nam się pozyskać finansowanie na sprzedaż naszych ciągników w Etiopii i Tanzanii. W Etiopii zrealizowaliśmy kontrakty na kwotę 120,7 mln dolarów, w Tanzanii realizujemy właśnie kontrakt o wartości 55 mln dolarów – dodaje Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.