Do stolicy w dwie godziny samochodem? Zapomnijcie. Największa inwestycja drogowa w historii Lubelszczyzny coraz bardziej odjeżdża nam sprzed nosa. Teraz dalszy los tej drogi leży tylko w rękach premiera Tuska.
2 925 574,3
Przypomnijmy, że 68-kilometrowy fragment drogi S17 wraz z obwodnicą Lublina podzielono na 5 odcinków, które miały być realizowane niemal jednocześnie. Według planów, budowa miała ruszyć w 2010 roku i zakończyć się w pierwszych miesiącach 2013 roku.
– Minister infrastruktury przedłożył do konsultacji społecznych projekt Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011–2015, w którym pozostała część inwestycji pn. "Budowa drogi S17 Kurów-Lublin–Piaski, odc. Kurów – w. Witosa” długości 53,7 km została wpisana jako inwestycja priorytetowa. Budowa może zostać rozpoczęta do 2013 roku.
Kontynuowanie prac uzależnione jest wyłącznie od pozyskania dodatkowych środków finansowych. Prognozowana wartość tej części projektu wynosi 2 925 574,3 zł – stwierdził Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy resortu infrastruktury. Mówiąc krótko: był to koniec marzeń o szybkim rozpoczęciu budowy obwodnicy.
Z tych planów pewne jest tylko jedno: powstanie odcinek nr 5; od Węzła Witosa do początku obwodnicy Piask. Za 399 milionów złotych wykona go konsorcjum firm składające się z polskiego Budimeksu i hiszpańskiego Ferrovial Agroman
Wielka kasa wisi na włosku
Jeżeli nie zbudujemy do 2015 roku tej drogi, to koło nosa przejdzie nam ogromna unijna dotacja. – Cały odcinek ma kosztować blisko 3,5 miliarda złotych. Z tej olbrzymiej kwoty Unia ma pokryć 84 proc. wydatków kwalifikowanych, które w ogólnym koszcie budowy S17 wraz z obwodnicą Lublina opiewają na 3 miliardy 140 milionów złotych. W sumie, Lubelszczyzna może stracić 2 miliardy 620 milionów złotych unijnego wsparcia. A zatem warto walczyć… – mówi dobrze poinformowany specjalista.
Rzecz idzie zatem o miliard złotych, który jako wkład własny musi wyłożyć budżet państwa. Tych pieniędzy nie ma. Czy będą? W tej sytuacji wszystko zależy od premiera Tuska, bowiem po konsultacjach społecznych, które zakończyły się pod koniec grudnia, nasza S17 i obwodnica Lublina w dalszym ciągu są na liście rezerwowej.
Chodzi o przyszłość
Nie od dziś wiadoma, że drogi są jak krwioobieg państwa. Wiedzieli już o tym Rzymianie, budując w całym cesarstwie kamienne trakty. Ten drobny szczegół, w odniesieniu do Lubelszczyzny, od laty umyka rządzącym. – To skandal, że podkarpacki odcinek A4, na którym jest czterokrotnie mniejsze natężnie ruchu niż naszej S17, otrzymuje cztery miliardy, a dla nas nie ma nawet miliarda – mówi Grzegorz Dębiec, szef lubelskiego "Olimpu”. – Bez tej drogi na długie lata Lubelskie zostanie zepchnięte do III, a może nawet IV ligi polskiej ekonomii.
Taki scenariusz wywołał powszechny ruch sprzeciwu wobec marginalizacji Lubelszczyzny przez rząd Donalda Tuska.
Pikiety, billboardy i filmy
Kiedy kolejne prośby i kolejne pisma nie przynosiły efektu, przyszła kolej na zdecydowane działania. Stała się rzecz rzadko spotykana: przedsiębiorcy i związkowcy dogadali się, zawiązali Komitet Obrony Trasy S17 i postanowili zrobić pikietę przed siedzibą rządu w Warszawie. Termin: 18 stycznia godz. 12.
– Wybraliśmy dzień, kiedy obraduje rząd. Jeśli dowiemy się, że decyzja w sprawie dróg ma zapaść szybciej, to zmienimy termin – zapowiedział Marian Król, przewodniczący lubelskiej "Solidarności”.
– Nie dogonimy Polski i Europy bez tej inwestycji. Będziemy do końca walczyć o budowę tej drogi. Chcemy dostać to, co nam się słusznie należy. Musimy uzmysłowić rządzącym, że tej krótkiej kołdry nie można ciągle z nas ściągać – tłumaczy Dariusz Jodłowski z ZPPL "Lewiatan”.
Zawiedli nas
– Robię i zrobię wszystko, żeby ta droga powstała – deklarował wiele razy poseł Stanisław Żmijan (PO), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury. Również inni parlamentarzyści zapewniają, że oficjalnie i kuluarowo robią wszystko, by uratować drogową inwestycję. M. in. posłowie Jan Łopata (PSL), Magdalena Gąsior-Marek (PO), Beata Mazurek (PiS) dopytywali w Sejmie o losy S17. Wszyscy posłowie podpisali petycję do szefa rządu. Jednak przedsiębiorcy i związkowcy nie zaproszą posłów na pikietę w Warszawie. – Zawiedli nas – kwituje Jodłowski.
– Nikt nie zawiódł. Przypominam, że styl "lepperowski” mieliśmy w Polsce i przyniósł on marne rezultaty. Nasza szansa jest w zgodzie i wspólnym działaniu – ripostuje Jan Łopata. – Zostaliśmy oszukani przez ministra Grabarczyka, który niedawno w Kraśniku zapewniał, że S17 jest niezagrożona, ale nie dodał, że budowa planowana jest po 2013 r.
Łopata obawia się, że siła przebicia naszego regionu maleje, bo inni też walczą o swoje inwestycje. – Jest nadzieja na większy dopływ pieniędzy dla państwa, bo OFE nie będą zwiększać długu państwa, a PKB wzrośnie bardziej, niż zakładano. W tym upatruję szans i w ciągłych rozmowach z osobami decydującymi – mówi poseł.
Poskarżymy się
Pikieta to nie wszystko. – Szykujemy jeszcze inne niespodzianki dla rządzących – zapowiedział w miniony wtorek Marian Król. Już teraz w Warszawie stoi 19 billboardów broniących S17 z hasłami "17. Nie odcinaj Lubelszczyzny od Warszawy” i "17. Nie izoluj Lubelszczyzny od Europy”. Władze województwa przygotowały film reklamowy, w którym życzy "Pięknych chwil wszystkim, którzy wspierają budowę drogi S17”.
Marszałek województwa i prezydent Lublina napisali do Donalda Tuska i wszystkich ministrów oraz zagrozili skargą do Komisji Europejskiej. Mieszkańcy całego województwa oraz wiele organizacji zasypało Ministerstwa Infrastruktury i Finansów protestami w sprawie "siedemnastki”. Również Dziennik Wschodni aktywnie włączył się do akcji ratowania S17: założyliśmy stronę na Facebooku "Ratujmy obwodnicę Lublina”, zorganizowaliśmy akcję pisania kartek do ministra Grabarczyka i premiera Tuska. Los najważniejszej dla nas drogi leży już tylko w rękach tego ostatniego.
Decyzja ma zapaść do połowy stycznia. Czekamy z niecierpliwością.
Miało być tak pięknie
68-kilometrowy odcinek drogi od węzła Sielce (przed Kurowem od strony Warszawy) do początku obwodnicy Piask miał być wizytówką Lubelszczyzny. Miało tu powstać kilkadziesiąt wiaduktów i prawie kilometrowa estakada nad Bystrzycą Jakubowicką, 10 mostów, kilka przejazdów gospodarczych, ok. 40 km ekranów akustycznych, kilkadziesiąt różnej wielkości przejść dla zwierząt nad i pod trasą szybkiego ruchu.
Podczas prac miało zostać wyburzonych 350 budynków: 135 mieszkalnych, 174 gospodarcze, 39 altan działkowych, lecznica weterynaryjna i posterunek policji. Na razie lubelski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wydał na wykup nieruchomości 200 milionów złotych.