Wielkie akcje promocyjne, indeksy na wybrane kierunki, zwolnienia z wpisowego i ulgi w czesnym sięgające nawet 25 proc. Szkoły wyższe zrobią w tym roku wszystko, żeby zdobyć studentów. Kandydaci – korzystajcie!
Dla uczelni publicznych większa liczba studentów to większa dotacja z ministerstwa. Dla prywatnych – większe wpływy z czesnego. Nic dziwnego, że szkoły już od kilku miesięcy szykowały "działa” na wiosenną batalię o studentów. Ci do czerwca muszą zdecydować, co i gdzie będą studiować.
Kolejne uczelnie co kilka dni organizują drzwi otwarte. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej – największe w historii, z konkursami, nagrodami i wykładami na temat patronki uczelni (przy okazji Roku Marii Skłodowskiej-Curie). W kolejnych miesiącach uczelnia szykuje następne imprezy związane z patronką.
Politechnika Lubelska zapowiada zmasowaną promocję. M.in. na dniach otwartych, które będą się odbywały co miesiąc.
– To okazja, żeby poznać uczelnię, porozmawiać z jej pracownikami i studentami – mówi Iwona Czajkowska-Deneka, rzecznik PL. Dla uczelni to okazja, żeby przekonać do siebie kandydatów.
Politechnika i Uniwersytet Przyrodniczy już rok temu miały kłopot z zapełnieniem miejsc, nawet na studiach dziennych. KUL i UMCS mają problem zwłaszcza z zamiejscowymi kolegiami.
– Dzięki Bogu, na razie nie odczuwamy tak bardzo niżu na studiach dziennych w Lublinie. Kilka lat temu mieliśmy ok. 35 tys. kandydatów, teraz ok. 30 tys. – mówi dr Wiesław Grzegorczyk z komisji rekrutacyjnej na UMCS.
– Czasami jednak te statystyki mogą się okazać tylko pozorne, bo kandydaci zapisują się na różne uczelnie. I nie muszą ostatecznie studiować u nas – podkreśla Grzegorczyk. Poza tym, wielu maturzystów z naszego regionu decyduje się na studia w innych polskich miastach: Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu.
Efekt?
– Każdego roku liczba kandydatów zmniejsza się o 15-20 procent – mówi Anna Selwa, szefowa marketingu Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie. – To problem wszystkich uczelni.
Publiczne chcą przyciągnąć nowymi kierunkami i dobrą promocją. Prywatne – rabatami. – Podpisaliśmy umowy z kilkoma szkołami średnimi. Absolwenci, którzy zdecydują się na studia u nas, będą mieli czesne o 10 proc. niższe – zapowiada Selwa.
Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji w Lublinie ma z kolei "bonifikatę rodzinną”. Druga osoba z rodziny studiująca w WSEI ma jeden semestr o 20 proc. taniej, trzecia – o 25 proc. A kandydaci na studia dzienne są zwolnieni z wpisowego.
– My otwieramy nowe kierunki, nowe, atrakcyjne specjalności – wylicza Małgorzata Mikołajczuk z bialskiej PSW. – Coś, co jest atrakcyjne dla kandydatów i zachęci ich do studiowania u nas.
– To jest rok prawdy: zobaczymy, kto będzie potrafił poradzić sobie z niżem najlepiej – dodaje Anna Selwa.
Więcej o nowych kierunkach studiów w naszym regionie – jutro w Dzienniku Wschodnim.
W szkołach też problem
W najgorszej sytuacji jest ok. 150 nauczycieli, którzy pracują w szkołach wyznaczonych do zamknięcia. Dla części z nich likwidacja szkoły oznacza zwolnienie.
– W wielu wypadkach gminy mówią, że postarają się, żeby ci ludzie mieli pracę – mówi lubelski kurator oświaty Krzysztof Babisz. – Część znajdzie zatrudnienie przy opiece i dowozie uczniów do innych szkół. Część musi przejść na emeryturę. Ale wielu osobom będzie trudno zdobyć pracę na pełnym etacie.
Ostateczne decyzje podejmą samorządy.
– Zamiast likwidować szkoły, lepiej je przekazywać do prowadzenia np. stowarzyszeniom – zachęca kurator Babisz. – Kiedy widzę, że samorząd jest przekonany do likwidacji swojej szkoły, namawiam rodziców i nauczycieli, by to oni się organizowali.