Zakończył się proces 55-latka z niewielkiej miejscowości pod Łukowem, który zabił własnego brata. Panowie pokłócili się o pilota do telewizora. Oskarżony przekonuje, że do tragedii doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Sprawę Bogdana C. rozstrzyga Sąd Okręgowy w Lublinie. Oskarżony jest rencistą. Mieszkał w jednym domu z bratem Krzysztofem i jego rodziną. Bogdan C. przeszedł bowiem udar mózgu i wymagał stałej opieki. Do dzisiaj ma poważne kłopoty z mową. Formalnym opiekunem Bogdana był właśnie brat Krzysztof.
Podczas śledztwa ustalono, że obaj bracia bardzo często pili. Feralnego dnia było podobnie, ale panowie nie biesiadowali razem. Pijany Bogdan C. wrócił do domu i wdał się w sprzeczkę z bratową. Chciał, żeby oddała mu pilota do telewizora. Kobieta nie zgodziła się, bo jej dzieci oglądały bajki.
– Jak telewizor nie jest twój, to nie będziesz przełączał kanałów – rzucił Krzysztof C., który przysłuchiwał się sprzeczce.
Jego brat się zdenerwował i poszedł do kuchni. Usiadł na wersalce, wymachiwał rękami i mówił coś do siebie. Krzysztof poszedł za Bogdanem. – Co ci nie pasuje? Co chcesz? – dopytywał brata.
Z akt sprawy wynika, że Bogdan nagle wstał, chwycił nóż leżący na stole i wbił ostrze prosto w serce Krzysztofa. Następnie wyciągnął nóż z piersi brata, odłożył na stół i spokojnie usiadł na wersalce. Przyglądał się, jak bratowa i obecna w domu sąsiadka próbowały ratować umierającego Krzysztofa. Kobiety wezwały pogotowie, ale ratownicy mogli już tylko stwierdzić zgon.
Na miejsce dotarli również policjanci. Bogdan C. chował się przed nimi za drzwiami pomieszczenia gospodarczego.
Zarówno podczas śledztwa, jak i przed sądem mężczyzna nie przyznał się do zabójstwa. Wyjaśniał, że miał w dłoni nóż, bo dawał dzieciom konserwy. Tłumaczył, że pijany Krzysztof wdał się z nim w szarpaninę. Obaj upadli na łóżko i wtedy brat nadział się na ostrze. Bogdanowi C. za zabójstwo brata grozi nawet dożywocie. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony w czwartek.