Przynajmniej tysiąc złotych. Tyle trzeba zapłacić za odkupienie rezerwacji sali weselnej na przyszły rok.
Można np. odkupić rezerwację Dworku Szlacheckiego przy ul. Siennej (Kalinowszczyzna) na 12 września. Do wzięcia jest też sala w Domu Weselnym w Snopkowie k. Lublina (na 6 czerwca), restauracja w Świdniku (na 27 czerwca), albo Karczma Biesiada w Wojciechowie (na 1 września). Ceny: od 1 tys. zł w górę.
- Coś podobnego - nie kryje zdziwienia Włodzimierz Czerniec, właściciel tej ostatniej. - Pierwsze słyszę, żeby ktoś handlował rezerwacjami sal. A tym bardziej, że dotyczy to mojego lokalu.
- Jak przyjdzie do mnie osoba, która "kupi” na ten termin moją salę, nie przyjmę rezerwacji. Zwrócę pieniądze i termin będzie wolny - zapowiada Czerniec. - Trzeba się trzymać jakichś zasad. Dziwię się, że ludzie, którzy planują ślub, o takich zasadach w ogóle nie myślą.
Dlaczego tak się dzieje? Okazuje się, że w mieście i okolicy jest za mało lokali gdzie można zaprosić weselników.
- My już dziś mamy zajęte wszystkie najlepsze terminy na przyszły rok: od czerwca do końca sierpnia, a na wiosnę i jesień są tylko pojedyncze wolne miejsca - tłumaczy Janusz Wierzchowski, właściciel restauracji Nowy Graf.
- U nas zaklepany jest już prawie cały przyszły rok. A teraz przyjmujemy rezerwacje na rok 2010 - wyjaśnia Bożena Strugalska, szefowa Zajazdu Kmicic w Zemborzycach Dolnych k. Lublina. - Mimo, że jesteśmy stosunkowo młodym lokalem, na brak weselnych klientów nie możemy narzekać.
Rezerwacja sali weselnej stała się więc dobrym towarem.
- Wystarczy z odpowiednim wyprzedzeniem zaklepać dobry lokal na dobry termin, wpłacić zaliczkę, a kilka miesięcy później dać ogłoszenie o sprzedaży - tłumaczy pan Dariusz z Lublina, który zaklepał już trzy atrakcyjne sale na wakacje 2010 r. - Ogłoszę je w przyszłym roku. Chętni do odkupienia będą musieli zwrócić mi koszty wpłaconej zaliczki i dopłacić tysiąc złotych. Za ciekawą salę w popularnym terminie to naprawdę niedużo.
Nie wszyscy jednak chcą zarabiać na nowożeńcach. Czesław Tatarczuk z Lublina ogłosił rezerwację sali w centrum Lublina. We wrześniu przyszłego roku miało się tam odbyć wesele jego córki. - Zaczęliśmy jednak liczyć gości i wyszło nam, że sala jest za mała - mówi Tatarczuk. - Musieliśmy poszukać większego lokalu. A ten stary możemy komuś oddać, bez żadnej prowizji. Nam chodzi nam tylko o zwrot zaliczki.