W ciągu tygodnia wydana ma być decyzja w sprawie dalszych losów elektrowni wodnej na Bystrzycy. Po jej wybudowaniu w piwnicach pobliskich domów pojawiła się woda, dlatego zgoda na piętrzenie rzeki może być cofnięta. Od przedwczoraj sprawą zajmuje się także lubelska prokuratura
O cofnięcie pozwolenia zabiega Urząd Miasta, który stwierdził, że mała elektrownia wodna powstała niezgodnie z warunkami określonymi w jego decyzji. Chodzi o brak specjalnych drenów mających ochronić nadrzeczne tereny przed zalewaniem przez wodę, które były wymagane przez Ratusz.
Zaalarmowani przez mieszkańców urzędnicy zawiadomili o niebezpieczeństwie Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, które wszczęło oficjalne postępowanie mogące się skończyć cofnięciem pozwolenia na piętrzenie rzeki.
– Dokumenty już do nas spływają – informuje Jarosław Kowalczyk, rzecznik lubelskiego oddziału Wód Polskich. – Termin wydania decyzji został wydłużony do 15 listopada – dodaje. Jeżeli decyzja będzie nie pomyślna dla spółki będącej właścicielem elektrowni, to firma będzie mogła się odwołać do sądu administracyjnego, gdzie sprawa może utknąć na miesiące a nawet lata.
W poniedziałek postępowanie dotyczące budowy elektrowni na Bystrzycy wszczęła Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe. Śledztwo będzie prowadzone w kierunku spowodowania niebezpieczeństwa katastrofy. Grozi za to nawet do 8 lat więzienia. W najbliższym czasie śledczy będą analizować dokumentację inwestycji oraz przesłuchiwać świadków.
O przyjrzenie się sprawie zwróciły się do tej konkretnej prokuratury władze Lublina. – 4 października skierowane zostało zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – informowała nas Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. Od złożenia zawiadomienia do wszczęcia śledztwa minął miesiąc.
– Sprawa została przekazana do prokuratury, ale to niewiele zmienia – stwierdza miejski radny Piotr Popiel (PiS), który oczekuje od Ratusza informacji o zmianach poziomu wód gruntowych na przyległych do rzeki terenach. Zwraca też uwagę na to, co zostało nad rzeką po prowadzonym tu oczyszczaniu dna.
– Nie może być tak, że na brzegu jest kupa śmieci i nikt sobie z tego nic nie robi – alarmował radny na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta, ale od tamtej pory nic się tutaj nie zmieniło i odpady jak leżały, tak leżą. Wśród nich jest przerdzewiałe żelastwo, szczątki sprzętu elektronicznego, szklane butelki oraz zamknięte butelki z nieznaną zawartością.
Wczoraj rzeka nie była już piętrzona. (jsz)