Dyrekcja Zespołu Szkół Elektronicznych w Lublinie zabroniła uczniom wychodzenia na zewnątrz odcinając ich od pobliskiego sklepu. I dla pewności zamknęła drzwi na klucz.
Sprawdziliśmy. W piątek w południe zastaliśmy szkolne drzwi zamknięte na klucz. Wpuścił nas dopiero portier. W środku kilku uczniów na korytarzu. Na zewnątrz – ani jednego.
– Nie możemy wychodzić. Jest zakaz – tłumaczy pierwszy napotkany uczeń.
Dlaczego? – Młodzież wychodzi nie po to, żeby kupić jedzenie, tylko po to, żeby palić – tłumaczy Elżbieta Hanc, dyrektor szkoły. – Dosłownie kilka dni temu była u nas Straż Miejska, wezwana przez mieszkańców okolicznych bloków. Poskarżyli się, że uczniowie palą pod ich oknami.
– A my odpowiadamy za uczniów nie tylko na lekcjach, ale też na przerwach – dodaje Hanc. – Jeśli coś się stanie, my będziemy pociągnięci do odpowiedzialności.
– Efekt jest taki, że ci co palili na dworze, teraz palą ukradkiem w łazienkach – tłumaczy jedna z uczennic.
– Ale przecież nie wszyscy palą – dodaje inna. – Ci, którzy chcieli wyjść tylko do sklepu, teraz muszą cierpieć. Zjeść wafelka z automatu, albo głodować.
– Poprosiliśmy uczniów, żeby przynosili drugie śniadanie z domu – odpowiada dyrektor, pokazując specjalne ogłoszenie na tablicy na głównym korytarzu.
– Poza tym obok szkoły jest internat, a w nim stołówka. Każdy może się zapisać na obiady i wyjść tam na długiej przerwie.
– Pójść do internatu dookoła szkoły, zjeść obiad i wrócić w 20 minut? To praktycznie niemożliwe. Niech dyrekcja sama spróbuje – bulwersują się uczniowie. – Uda się tylko w biegu. A jak ktoś się spóźni, już na lekcje nie wejdzie.
– W szkole, na czas remontu sali gimnastycznej, powinien być zorganizowany jakiś zastępczy bufet. Albo powinniśmy móc wychodzić do sklepu – przekonuje jeden z uczniów. – Tyle, że tu nikt nie liczy się z naszym zdaniem.
– Zdajemy sobie sprawę, że to nie jest sytuacja komfortowa – przyznaje pani dyrektor. – Ale to nie potrwa już długo. Remont zakończy się w grudniu.
Bogdan Wagner, lubelski wicekurator oświaty
Jeśli decydują względy bezpieczeństwa, a rozumiem, że w tym przypadku tak właśnie jest – dyrekcja szkoły ma prawo wydać uczniom zakaz opuszczania szkoły. Sam, będąc dyrektorem szkoły, wielokrotnie tak robiłem. Jeżeli pojawiało się jakiekolwiek niebezpieczeństwo, w porozumieniu z radą pedagogiczną i radą rodziców, wydawałem takie rozporządzenie.