Grozili mi, że nie wrócę do domu. Byli bardzo agresywni – przyznała jedna z kobiet zeznających w procesie grupy oskarżonej o handel ludźmi. Gang z okolic Łukowa woził ludzi do pracy w Finlandii. Tam miał ich zmuszać do żebractwa
Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Podczas wczorajszej rozprawy zeznawała m.in. Henryka G., kucharka utrzymującą się z niewielkiego gospodarstwa i świadczeń z opieki społecznej. Kobieta skorzystała z oferty i razem z córką wyjechała do pracy w Finlandii.
– Miałam tam sprzedawać drewniane figurki, kotki i pieski – wspomina Henryka G. – Strachu się najadłam i więcej nic. Bałam się, bo mężczyźni strasznie się między sobą bili. W końcu poszłam na policję.
Po dwóch tygodniach kobieta razem z córką wróciła do kraju. Pomogła im w tym polska ambasada. Z relacji Henryki G. wynika, że nie miała tam szans na większy zarobek. Do Polski wróciła bez grosza.
– Chodziłam z figurkami po domach. Każda kosztowała 20 euro. Musiałam sprzedawać – opowiada Henryka G. –Wszystkie pieniądze oddawałam Pawłowi L. (jeden z oskarżonych - red.). On odliczał za domek i przejazd. Czasem zostawało mi troszkę drobnych pieniążków. Bywało też, że ludzie dawali po 5-10 euro, a nie chcieli figurek. Te pieniądze zatrzymywałam dla siebie.
Sprzedając figurki nosiła ze sobą kartkę z tekstem, który miał ułatwić handel. – Napisali mi tam chyba coś o chorym dziecku. To nie była prawda, ale co mieli napisać, żeby ktoś kupił? – opowiadała na wczorajszej rozprawie kobieta. – Czułam się, jakbym żebrała. W Polsce bym się wstydziła. Ale tam mnie nikt nie znał. Wiedziałam, że nikt nie powie „co ty ze sobą robisz”.
Henryka G. zeznała również, że miedzy handlującymi, a „pracodawcami” często dochodziło do awantur. Chodziło o słabą sprzedaż. – Jak nic nie sprzedałam, to musiałam cicho siedzieć. Mówili mi, że mogę do domu nie wrócić – wspomina Henryka G. – Jak chłopaki nie sprzedawali, to było głośno. Dochodziło do rękoczynów. Bałam się.
Na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób. Większość z nich to mieszkańcy okolic Łukowa i Siedlec. Większość z nich nie ma stałego zajęcia. Wszyscy odpowiadają za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Niektórzy dodatkowo też za handel ludźmi.
Według prokuratury nielegalny proceder miał miejsce w latach 2009-2014. Grupa miała wykorzystać co najmniej 76 osób. Oskarżeni dawali ogłoszenia w mediach, oferowali „dobrze płatną pracę” w Finlandii. Miała ona polegać na sprzedaży drewnianych ozdób za co obiecywali kilka tysięcy złotych miesięcznie. Na ogłoszenia odpowiadali zwykle bezrobotni. Jak dowodzi prokuratura, dopiero w Finlandii dowiadywali się, że muszą chodzić od domu do domu i zbierać datki. Dostawali kartki z wypisaną prośbą o pieniądze, np. na leczenie dla siebie lub bliskich.
Z zeznań składanych w śledztwie wynika że wyjazdy na tzw. „drewniaki” trwały w rejonie Łukowa od dziesięcioleci. – Chodziliśmy po domach i żebraliśmy – przyznał śledczym Robert O., który później sam zaczął organizować wyjazdy.
W sądzie żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Ich zdaniem był to handel, a nie żebractwo.