Myślał, że umawia się z 14-letnią dziewczynką. Proponował wspólne zakupy, wyjazd do lasu i czynności seksualne. 35-latek z Radzynia Podlaskiego może spędzić najbliższe dwa lata w więzieniu.
– 17 lat temu ówczesny partner mojej byłej żony skrzywdził nasze czteroletnie dziecko. Spędził za to 4 lata w więzieniu. Dziecku zmierzenie się z traumą i uporanie się z towarzyszącymi jej lękami zajęło znacznie dłużej. Sam przez wiele lat próbowałem wyprzeć tę historię, ale potem stwierdziłem, że takich ludzi trzeba szukać. Nie można pozwolić by krzywdzili kolejne dzieci – mówi pan Marcin z Lublina (imię zmienione – red.). Wspólnie ze swoją partnerką założyli nieformalną grupę „Tropiciele pedofilów”.
Działają tak, że wchodzą na internetowe czaty. Nie trzeba długo czekać. Szybko pada pytanie „Skąd jesteś i ile masz lat?”. Odpowiadają: 13, 14 lat.
– Wtedy zdecydowana większość odpisuje „dziękuję” i kończy rozmowę. Niestety są tacy, który tego nie robią – przyznaje pan Marcin. – Mamy zasadę, że nigdy nie prowokujemy. Nie namawiamy do spotkania. Nie zachęcamy. Odpowiadamy tylko na pytania.
Tak było i tym razem. 35-letni Jerzy P. odezwał się jako pierwszy. Podany wiek rzekomego rozmówcy go nie zniechęcił. Lektura wysyłanych przez niego wiadomości to treści dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach. Pada propozycja pojechania do lasu, założenia przeźroczystej bielizny, „miziania cycuszków”, czy „wkładania ręki pod majteczki”. Prosił o przesłanie zdjęć.
– Mamy też nagrania rozmów telefonicznych. Mam dziecięcy głos. Nie słychać, że jestem dorosłą kobietą – przyznaje pani Anna. – Dlatego materiał, który zgromadziliśmy jest bardzo obciążający.
Po 10 dniach mężczyzna zakończył korespondencję pisząc, że dziewczynka jest zbyt młoda. Po kilku kolejnych napisał jednak, że jedzie do Lublina i chce się z nią spotkać. Dziewczynka miała mu doradzać w sklepie.
– Zadzwoniliśmy na policję. Policjanci wykazali się ogromną empatią i zrozumieniem. Była sobota, mieliśmy mało czasu. Dlatego nawet nie chcieli żebyśmy jechali na komisariat. To oni przyjechali do nas. Zapoznali się z naszymi materiałami, a potem wspólnie pojechaliśmy na ul. Ruską, gdzie miało dojść do spotkania – opowiada pan Marcin.
Pani Anna założyła adidasy i różowe spodnie żeby wyglądać jak najmłodziej. Niska, filigranowa kobieta, z twarzą zakrytą maseczką była nie do rozpoznania.
– On podszedł do mnie i chciał żebym poszła z nim do samochodu. Odpowiedziałam, że zmarzłam i żebyśmy poszli do galerii handlowej. Ale on nalegał na ten samochód. I wtedy przyszli policjanci. Po chwili wyciągnęłam telefon i zaczęłam nagrywać zatrzymanie – mówi pani Anna.
– Jerzy P. usłyszał zarzut dotyczący składania za pośrednictwem systemu teleinformatycznego małoletniemu poniżej lat 15 propozycję obcowania płciowego, poddania się lub wykonania innej czynności seksualnej lub udziału w produkowaniu lub utrwalaniu treści pornograficznych, i zmierza do jej realizacji – mówi Jarosław Warszawski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – Mężczyzna przyznał się. W stosunku do niego zastosowano dozór policyjny. Przestępstwo zagrożone jest karą więzienia do lat 2.
– Czasami mam dość – przyznaje pan Marcin. – Odkładam telefon. Nie chcę się już babrać w tym bagnie. Ale oni nie odpuszczają. Tak było w marcu, gdy o podobnym przypadku powiadomiliśmy policję w Toruniu. Mężczyzna co rano zaczynał dzień od sms-ów: „Cześć kotku”, „Cześć aniołku”, „Idź się umyć”. Wysłał też zdjęcie swojego penisa. O innych rzeczach nie powiem, bo są po prostu niesmaczne.
Ale to niestety nie jedyne przypadki.
– Jest ich więcej. Zbieramy materiał – mówi pani Ania. – Znamy kolejnych mężczyzn, którzy proponują seks dzieciom.
– Robimy to, żeby ci ludzie nie czuli się bezkarni i żeby dzieci nie cierpiały – tłumaczy pan Marcin. – Mamy też nadzieję, że wpłyniemy na rodziców żeby porozmawiali ze swoimi dziećmi i czasami sprawdzali co ich dzieci robią na telefonie lub komputerze. Oni bardzo często nie zdają sobie sprawy z zagrożenia.