Obiecywanie studentom stanowisk, rozrzucanie ulotek krytykujących obecnego rektora i uzależnienie od związków zawodowych – na takie zarzuty odpowiadał w środę jedyny kandydat na fotel rektora UMCS.
– Z żalem odebrałem zarzut, że ponoć stałem się inicjatorem ulotek, które rozrzucano z 13. piętra rektoratu – mówił Michałowski. – Zapewniam: nie byłem tym źródłem, nie robiłem żadnych ulotek, nie rozrzucałem ich.
– Prof. Dąbrowski okazał się doskonałym menedżerem. Wyprowadził uniwersytet z zapaści, czym nie przysporzył sobie uznania części środowiska. Ale okazał się człowiekiem honoru. W sytuacji nieczystej gry zrezygnował – chwalił odchodzącego rektora prof. Ryszard Bera. I pytał Michałowskiego: Czy prawdą jest, że miał pan obiecać młodym ludziom, jak to określają, „niezłe fuchy” w Chatce Żaka?
– Ja naprawdę młodych ludzi szanuję i uważam, że są mądrzy. Taki zarzut uwłacza mi i im – odpowiedział kandydat.
Bera pytał też o zwolnienia na UMCS w 2009 r. – Z jednej strony jako prorektor podpisał się pod nimi. Z drugiej – w prasie odciął się pan od tego – mówił. – Czy w sytuacji, kiedy będą trudne decyzje, będzie pan w stanie je podjąć i nie będzie pan zakładnikiem związków zawodowych?
– Moje serce jest bliżej lewej strony – dodał kandydat. – To nie znaczy, że nie znam realiów finansowych. Będę stawiał dobro uniwersytetu na pierwszym miejscu.