Nie będzie odszkodowania dla rodziny chłopa spod Lublina, który był więziony za wydanie Niemcom dwóch żołnierzy Armii Czerwonej.
Nietypowy pozew do sądu złożyli spadkobiercy Stanisława O. Domagali się unieważnienia wcześniejszego wyroku. To pierwszy krok do wystąpienia o odszkodowanie. Według przepisów można je dostać za represje związane z działalnością na rzecz bytu niepodległego państwa polskiego. Korzystają z nich b. członkowie organizacji podziemnych walczących z władzą komunistyczną. Odszkodowania sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Sprawa Stanisława O. była inna. W marcu 1953 roku został skazany na 5,5 roku więzienia i trzyletni okres utraty praw obywatelskich. 10 lat wcześniej pełnił wartę w tzw. straży obywatelskiej. Wraz z drugim "strażnikiem” natknął się we wsi na uciekinierów z obozu jenieckiego. Byli to żołnierze Armii Czerwonej. Chłopi zaprowadzili ich do sołtysa, a potem zawieźli na posterunek policji niemieckiej.
Gdy na unieważnienie wyroku nie zgodził się Sąd Okręgowy w Lublinie, spadkobiercy odwołali się do Sądu Apelacyjnego. Twierdzili, że Stanisław O. nie był zbrodniarzem wojennym, bo nikogo nie zabił. Walczył z Niemcami, a po wojnie był zwolennikiem PSL i Stanisława Mikołajczyka. Ich kilkuletnia batalia sądowa zakończyła się ostatecznie niepowodzeniem.
– Stanisław O. został skazany za podporządkowanie się okupantowi. Nie miało to nic wspólnego z działalnością niepodległościową – mówi Cezary Wójcik, rzecznik lubelskiego sądu.