Zapowiadało się dobrze: ponad 2 tygodnie pracy i ponad 8 euro za godzinę. Skończyło się nerwami i pustym portfelem. Wyjazd do Holandii zorganizowała firma Randstad. – Wyjaśnimy tą sprawę – obiecuje pośrednik.
Wyjazd zorganizował Randstad, ogólnopolska agencja pracy. Lubelskie biuro firmy mieści się przy ul. Zana. – Firma obiecywała co najmniej 64 godziny pracy w ciągu ponad dwóch tygodni. I dobrą stawkę – ponad 8 euro za godzinę. Tak było w umowie, którą podpisałam – mówi nasza Czytelniczka.
Ale na miejscu nie było już tak kolorowo. Na drugi dzień po przyjeździe do Holandii, okazało się, że nie ma pracy ani dla pani Małgorzaty, ani dla kilku innych osób z grupy. Holenderski pośrednik nie potrafi tego wyjaśnić.
– Napisałam więc maila do biura Randstad w Lublinie. Odpowiedź przyszła kilka dni później. Koordynatorka napisała, że w pierwszym tygodniu mamy gwarantowane 8 godzin pracy i zwolnienie z kosztów mieszkania, a w kolejnych 32 godziny – relacjonuje pani Małgorzata. – Ale ja do pracy poszłam dopiero w ostatnim tygodniu – na trzy dni. W przeliczeniu na godziny wyszło ok. 25. A miały być co najmniej 64 godziny.
Nasza Czytelniczka policzyła, że zarobiła podczas wyjazdu 83 euro. – A cały czas ponosiłam koszty. Trzeba było coś jeść i za coś żyć. Dołożyłam do tego wyjazdu, bo przejazd w jedną stronę kosztował ponad 300 zł – tłumaczy Małgorzata Stec.
Do tej pory czekała, aż firma Randstad rozwiąże problem. W jaki sposób? – Dla mnie to oczywiste. Jeśli miałam pracować tyle i tyle godzin, to powinnam dostać rozliczenie i pieniądze, które miałam zarobić – odpowiada pani Małgorzata.
– Nasze możliwości wpływu na jego decyzje są ograniczone. Po przekroczeniu przez pracownika granicy, nasza rola to głównie pośredniczenie w kontakcie – tłumaczy Małgorzata Sacewicz-Górska, PR Manager z Randstad.
– Ale jeśli okaże się, że zdarzenie tego wymaga, to na pewno zostanie przez nas wyjaśnione. A ewentualna szkoda zostanie po udowodnieniu zrekompensowana.