Biegły, który wyjaśniał przyczyny tragicznego wypadku w Wólce pod Lublinem, wycofał się z części swoich ustaleń. Sprawę śmiertelnego potrącenia nastolatki przez policjanta bada teraz specjalista ze Szczecina
Powołany w sprawie biegły uznał, że do wypadku przyczyniła się nastolatka, a policjant już niekonieczne. Ocenił, że aby uniknąć zderzenia, Witold B. musiałby widzieć Kasię z odległości co najmniej 38 metrów. Czy tak było? Zdaniem biegłego nie można tego ustalić. W takiej sytuacji wszelkie wątpliwości działają na korzyść kierowcy.
Biegły zbadał kilka wersji wypadku i uznał, że w każdej z nich to piesza zachowała się źle. Widząc samochód mogła nie wchodzić na pasy. A prędkość z jaką jechał policjant nie miała wpływu na przebieg wydarzeń.
W maju na miejscu zdarzenia przeprowadzono eksperyment procesowy. Miał on wyjaśnić m.in., w którym momencie Witold B. zobaczył pieszą. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wyniki eksperymentu przeczyły ustaleniom biegłego. Piesza była widoczna z daleka. W efekcie prokuratura skierowała do specjalisty blisko 40 dodatkowych pytań.
- W nowej opinii biegły utrzymał tylko część swoich poprzednich ustaleń - mówi Katarzyna Czekaj, zastępca szefa prokuratury rejonowej Lublin-Południe. - Uznał, że prędkość z jaką jechał, miała jednak wpływ na przebieg wypadku. Ale generalnie jego opinia jest dla nas niejasna. Występują w niej niejednoznaczne stwierdzenia.
W rezultacie śledczy powołali nowego specjalistę. To biegły ze Szczecina. Jego ocena wydarzeń ma być gotowa pod koniec przyszłego tygodnia.
Feralnego dnia Witold B. podróżował z żoną i psem. Było ciemno i siąpił deszcz. Policjant wyjaśniał później śledczym, że zobaczył Kasię, kiedy była tuż przed maską jego samochodu. Nie zdążył nawet wcisnąć hamulca. Zatrzymał się na moment, po czym uciekł. Rodzinie powiedział, że potrącił sarnę. Tą samą opowieść usłyszał mechanik ze Spiczyna, gdzie policjant tuż po wypadku odstawił volkswagena passata.
Witold B. został zatrzymany kilka dni później na komendzie w Łęcznej. Usłyszał zarzuty i trafił do celi. Odpowiedzialności nie uniknie również jego żona. Prokuratura postawiła jej zarzut dotyczący utrudniania śledztwa. Miała zacierać ślady, a później kryła swojego męża. Kobieta przyznała się do winy.